Książki od magisterki powoli odpływają do biblioteki, napływają książki do licencjatu, co za ciężkie to życie... i tak jak skończę studia to nie znajdę pracy na etat (żebym jakąkolwiek miała) i o kant stołu to potłuc...
A tak mnie naszło na robienie zdjęć...to jest już bez lampy błyskowej, zdecydowanie potrzebowałoby opcji 'sharpen' w PS. Sympatyczny małysz (ros.) na kankach (ros.) z ulybką (ros.) a za nim żółty slowar (ros.) języka rosyjskiego ofkors. Jakbyście zobaczyli co użyłam w charakterze statywu - teczki opartej o komputer + samowyzwalacz żeby ręka nie drgnęła. I nawet jest jaka taka ostrość.
I mamy w tym roku stroik świąteczny! Nie jest aż taki piękny żeby go fotografować, dodaliśmy trochę od siebie, plasterki suszonej pomarańczy, kotka z piernika, bałwana na patyku, więc dosyć to kiczowate ;) w kuchni stoją czekoladowe miśki Lindta - pewnie są tak samo smaczne jak zające :) muszę kupić jakieś czekolady dzieciakom z korków. Jednej bym kupiła nawet takiego miśka, bo bardzo ją lubię, ale drugiej...jej czekolada zdecydowanie jest niepolecana, a solidna dawka ćwiczeń! Jak całej tej rodzince. Ale płacą i bliziutko mieszkają, więc się cieszę.