wtorek, 25 lutego 2014

Nie płacz chłopie

Follow my blog with Bloglovin

Nie płacz chłopie
Zwykła sprawa
że ci świnia nie dała
Mało który chłop zalicza
po to są burdele

Upadek kultury - z muzeum na koncert Braci Figo Fagot ;) Szkoda że nikogo znajomego nie było w piątek, ale i tak mi się podobało. Wesoła rozrywka, według niektórych to wysublimowane szyderstwo z estetyki disco polo. Jak jest naprawdę - nie wiem. Wśród publiczności można było zauważyć i dresów karków jak i hipsterów.

W Faktach pokazują Ukrainkę z Majdanu. Lepszą karierę niż Nissiax83, Azjatycki Cukier czy Michelle Phan chyba zrobi ;)) Oczywiście chętniej ludzie słuchają ślicznej dziewczyny niż jakiejś ciotki Walentyny. A co będzie z Ukrainą? Czy teraz neofaszyści nie rozgrabią wszystkiego? Byłam we Lwowie w barze stylizowanym na bunkier UPA, gdzie my pozowałyśmy do zdjęć z kałaszami. Teraz nie jestem specjalnie dumna z tego.

Byłam dziś w Rossmannie, kupiłam: szczotkę i 2 pasty do zębów (może w pracy będę myła zęby?) szampon Alterry, pilnik szklany, jakiś lakier Eveline, żel do brwi też z Eveline, BB Maybelline, kotu saszetki no i podpaski. Możecie obstawiać ile poszło. Na Stokłosach jest grande Rossmann najrosmańszy. Wolę Roska, bo mają dużo własnych marek, jest nie za drogo i często promocje. W Superpharmie mają lakiery Essie, ale przekonałam się że na moich paznokciach nawet lakier Essie na bazie Essie i z top coatem Essie nie utrzymuje się długo, więc po co przepłacać. Ale promocje na perfumy bywają fajne tam.

W pracy czasem się wkurzam, czasem jest spoko. Trochę kicha że denerwuje mnie nauczycielka, z którą prowadzimy jedną grupę :P czyli spędzamy same ze sobą 7 godzin. Zdecydowanie lepiej mi się pracuje, gdy jej nie ma. Co znowu mnie wkurzyło: ja cały weekend myślałam jak zrobić stronę tutułową do albumów z pracami dzieci. Ściągałam czcionki, wycinałam, kleiłam etc. Pokazałam jej na przykład - a wyszło naprawdę nieźle, innym się podobało- i usłyszałam że za dużo roboty ( Matko i kotko! Wyciąć kształty dziurkaczem??) i weźmiemy litery piankowe. Jakby ktoś miał wątplowości - wyglądają one tak. Kiczowo. Krew mnie zalała na myśl że takie coś mam zrobić, i wymyślałam że choć pod imicjał przykleję kółko w kontrastowym kolorze. Trochę pomogło.
Co do kota: jak temat schodzi na jej kota, to mam ochotę się rzucić przez zamknięte okno. Pewnie kochają tego kota, tylko szkoda że nie dbają. Kot je (z tego co słyszałam) Łiskasy lub Puriny, a jak się kocie jedzenie skończyło, to 3 dni zanim kupili nowe (nie wiem po co się tym chwalić). W formie ciekawostki się dowiedziałam, poszli z kocią sraczkorzygaczką do weta, ale po jeden zastrzyk wyłącznie! A mąż dał się naciągnąć na kroplówki, zastrzyki i badanie krwi - "Bo nie była szczepiona to może lepiej zbadać..." no i 200 złotych, chlip chlip. A dziecko ma zestawów Lego za 5 tys. Też nie wiem czym się chwalić. Przecież w pracy zawsze ktoś (hahaha) to wyciągnie. Cały dzień upływa przecież na szukaniu jedzenia w kuchni lub wyciąganiu kwitów na innych.

A mój kot przybiera kształt idealny, więc kupiliśmy karmę light Sanabelle. Kilo za 22 zł, to jak szynka normalnie!

poniedziałek, 17 lutego 2014

It always comes with a price

Jaka praca, taka płaca. Trochę jesteśmy w pracy jak te piłeczki: gdzie nas popchną, tam musimy się toczyć. W niedzielę na 8 godzin szkolenia... bo jak wszędzie, babki co prowadzą szkolenie sobie na nas zarabiają, szkoląc nas do własnego projektu (któremu nikt nie wróży powodzenia). Szkolenie nie liczy się do nadgodzin...choć praca w niedzielę liczy się za 200% . A jak już mamy nadgodziny, to do odbioru 1 za 1 tylko :/ Jutro mam prowadzić dodatkowo zajęcia dla rodziców z dziećmi, przynajmniej płatne. W czwartek szkolenie BHP po pracy. W sobotę znów te zajęcia dla rodziców z dziećmi.
Cały tydzień pracy, opieka nad dziećmi, prowadzenie zajęć, robienie dekoracji, przebieranie, zmienianie pieluch, podawanie posiłków. I opieka nad akwarium, karmienie karlików szponiastych mrożonymi robalami.
I to wszystko po angielsku.
A dobre strony? Dzieci są fajne i wesołe. Oczywiście są też "mniej" udane, ale ważne żeby nie winić dziecka za błędy rodziców. Zwykle  rodzice pozwalają na za wiele (wszystko) i ustępują gdy dziecko płacze lub krzyczy. No a potem w przedszkolu jest to samo: Mówię dziecku "Nie" a on zaczyna krzyczeć, lub płakać. Albo udaje że nie słyszy. Niektórzy rodzice wyręczają dzieci we wszystkim, potem siada przed talerzem i czeka aż je nakarmię.
Ale niektóre są takie super, że prawie się przekonuję żeby zostać matką. Wesołe, zabawne, mądre, śliczne. I gdzie indziej w pracy bym mogła rysować jednorożce, robić kotki z gliny, przebierać się lub zakładać uszy kotka. No i dostawać jedzenie i ucinać drzemkę w środku dnia.


niedziela, 2 lutego 2014

Co Ci leży na duszy?

Jakby dobrze nie było, zawsze coś leży na duszy i gryzie! U mnie jest to aktualnie:
- kupiłam w SF pomadkę i nie odpakowaną zgubiłam już...
- muszę zwrócić do Tesco za małą bluzkę
- do pracy na wtorek trzeba cos tam przygotować i pewnie na wiele innych dni też
- muszę kiedyś załatwić Kartę Warszawiaka
- o prawie jazdy 'to do' nawet nie wspomnu

Przynajmniej mam już studia za sobą... ile to już minęło, w lipcu 2012 skończyłam. Zawsze mogę zacząć następne - może byłoby to przydatne. Jakąś pedagogikę jeżeli czuję że to moja przyszłość? Lub coś innego jeśli tego nie czuję.

Kupiliśmy bilety na majówkę do Włoch, urlopy wzięte. mam nadzieję że będzie fajnie. Byłam we Włoszech raz, ze swoim exboyfriendem. I to prawie tyle co mogę powiedzieć. Co pamiętam?
Piękną pogodę późnego lata, wąskie uliczki we Fiesole, kamienne domy, okiennice. Cyprysy, oliwki i piękną panoramę Toskanii za oknem. Zapchaną turystami Florencję, mauzoleum Medyceuszy w San Lorenzo otoczonym przez kramy z pamiątkami, Santa Maria Novella za rusztowaniami. Na Piazza del Duomo znaleźliśmy jakąś bransoletkę, ale złota chyba nie była. Galleria degli Uffizi, Ponte Vecchio, Ospedale Degli Innocenti, cele mnichów w San Marco, ciasne autobusy spowrotem do Fiesole, gdzie nie zobaczyłam Tomba Etrusca ;/ ale wykąpałam się w basenie. Piza ze zdechłym szczurem na ulicy i gniocchi na obiad, Lucca ze znikającym pod ulicą słupkiem-szlabankiem, kot pod krzesłem, piękna katedra, kawa i tiramisu. I znowu bazar z pamiątkami dla turystów. Oczywiście pizzę też jadłam, ale moja pamięć kulinarna nie jest tak dobra jak dziadka Maćka, więc jakoś innych dobrych jedzonek nie pamiętam. Pamiętam jak Maćka babcia dałą mi ostrygę, ale mi nie-sma-ko-wa-ła. Pamiętam marynowane marchewki w Austrii w zajeździe przy autostradzie. Nie była to era aparatów w telefonach, więc zdjęć nie mam za dużo. 


Jakoś ta notka nie trzyma się całości. Weekend mija, minął właściwie, a czego dokonałam? W sobotę miałam lekcję z dziewczynką, spędziłam prawie 5 godzin w domu u rodziców, wieczorem poszliśmy do Sphinxa. Gdy szłam spać, Cyryl leżał pod kocem na kanapie. Powiedział że też idzie spać, tylko pozamyka komputer. Ale oczy zamknęły mu sie pierwsze i przyznał się rano że do 6 spał na kanapie... LOL nie jest z niego porządny chłopak. Za to ja jestem porządna dziewczyna, w niedzielę wstałąm tylko o 10, zjadłam chałkę, dokończyłam odcinek serialu i wytarłam kurze z mebli, nastawiłam pranie. Cyryl wstał gdzieś po drodze, wyrzucił śmieci, odkurzył i umył podłogi. Ja zrobiłam ciasto z bananem, polecam przepis. I pojechałam do pracy robić dekoracje na imprezę poniedziałkową - jutrzejszą. Bal karnawałowy, wyszła niezła wieś tańczy i śpiewa. Cyryl pojechał ze znajomymi na piwo, ciekawe co powiedzieli na jego fryzurę ;> Jak popatrzyłam na jego długowłose zdjęcia, to teraz mi sie wcale nie podoba.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...