niedziela, 30 grudnia 2012

Młodość w czasach kryzysu?

Cieszę się że mój zawód jakoś nie jest uzależniony od wahań koniunktury. A może wręcz przeciwnie, w kiepskich czasach ludzie chętniej inwestują w edukację? Jutro Sylwester, czy czas na liche podsumowania 2012 roku? Więc:

  • Nie jestem w ciąży, co można zapisać do sukcesów. 
  • Zakończylam edukacje, obronilam dwa dyplomy, na tej klawiaturze wbicie polskich znaków graniczy z cudem, so forgive me. 
  • Znalazłam lichą pracę, ale chociaż nie jestem bezrobotna. 
  • Nadal mieszkam w domu/mieszkaniu :P rodzinnym, ale często (tak jak teraz) siedzę u Cyryla.
  • Przeczytałam z pól setki książek, obejrzałam wiele filmów i odcinków seriali.
  • Zrobiłam co najmniej dwie dobre rzeczy, odwiedzajac znajoma z netu w szpitalu i zapalając świeczkę na grobie nieznanej zmarlej ciotki.
  • W Simsach osiagnełam więcej - zostalam slawną autorką, mam dwa koty i jeża, znam kody na wszystko.

środa, 5 grudnia 2012

Lewy rękaw

Wymyślenie tytułu notki zostawiam na koniec. Za dużo nie mam do powiedzenia, bo opisywać swoje urodziny? Prezenty? Wątpliwe sukcesy w "pracy" czy jeszcze wątpliwsze perspektywy? (Byłam na dwóch rozmowach, jedna nawet zaowocowała czymś w stylu lekcji próbnej, konkluzja była "To be continued", ale czy naprawdę tak będzie? W wymyślaniu czarnych scenariuszy jestem niezła. Na dodatek to wszystko w podstawówce na Gocławku - tej samej  szkole tysiąclecia na tysiąclecie Polski w której uczył się ojciec) Te pierwsze chwiejne zawodowe kroki nie przynoszą wielkich efektów. Przedpołudnia wolne, czas na przygotowanie lekcji leniwie mija, idę pracować jak większość ludzi już wraca z pracy lub szkoły. Do domu 18-19, zjeść odgrzewany obiad, pokręcić się i iść spać. Pomyśleć o tym co będzie jutro, za tydzień czy dwa miesiące. Wszystko tak samo? Ile można. A nawet zakładając że pracuję więcej i zarabiam lepiej - to w jaki sposób to zmieni moje życie. Czy w 2013 wreszcie zacznę samodzielne życie? We własnym domu, gdzie sama wybieram suszarkę do ubrań i podstawkę pod kwiatki i spełniam mój fantastyczny projekt ochrony kwiatków przed kotem hodując je w klatce po kanarku. Chciałabym, chciała. Bo teraz, mieszkając w domu rodzinnym czuję i widzę jak mój czas przelatuje przez palce, tracę go na jakieś rozmowy o duperelach, czekanie aż zwolni się łazienka, kuchnia etc.
No i oczywiście wspólny komputer, każda z nas ma konto na googlach, więc non stop logowanie, wylogowywanie bla bla inna lokalizacja - można zdechnąć. Tak jak pisałam zanim mnie wywaliło, w domku jest milutko, cieplutko, troskliwie (boli Cię gardło? A masz gorączkę? Nie? To weź aspirynę), ale i wkurzająco (zabierz te plastry z łazienki [normalne, na obtarte nogi], Co robisz? A mi też zrób )i nieśmiertelne: Gdzie idziesz? Kiedy wrócisz?

Chyba powoli powinnam kompletować listę życzeń świątecznych. Więc proszę o czekoladę i alkohol, bo one niezawodnie poprawią mi humor. Może być też biały nugat, choćby i z Lidla.
Widzę że nie prowadziłam takiej listy na blogu (może na fb?) i w ogóle grafomanii co niemiara :P szczególnie o mojej wielkiej miłości i ogólnie takie takie :P Śmieszny taki relikt przeszłości. I od tych lat się niewiele zmieniło, nadal nie mamy gdzie się podziać często - gęsto, tylko teraz zamiast się włóczyć i pić piwo, każde siedzi we własnym domu. I naprawdę nie pamiętam odpowiedzi na pytanie "Kiedy ostatni raz...?". Zaje*ista prognoza na przyszłość.

Tytuł to losowe zdanie z ostatnio przeczytanej i leżącej najbliżej książki, "Żmiji" Sapkowskiego, w oryginale "Odwinął lewy rękaw". Pytanie za sto punktów- Po co główny bohater odwijał lewy (to istotne) rękaw?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...