poniedziałek, 26 września 2011

Gwizdały my, oj!




Dożynki prezydenckie tradycyjnie odbywają się w Spale, a dożynki u Władcy odbywają się w Gwizdałach pod Łochowem. Ponieważ nie pisze tej notki sama, tylko ze swoim nowym przyjacielem, zajączko-jelonkiem na palcu, trochę mi ciężko. Zająca udało mi się kupić w 3. Divie, a był tylko rozmiar największy i najmniejszy, kupiłam za duży i tylko na palec wskazywalec się nadaje. Duży jest i ciąży. Ale do dzieła!
Dożynki miały odbyć się tydzień wcześniej niż 10-13 września, ale pokemony zasiały ferment i nie pojechałyśmy, a tak Iwona nie mogła bo wybywała do Karpacza, i zestaw był taki sam jak rok temu: Gosława, Sylwia, Marta i ja. No i Franciszka, samica psa rasy labrador. Już na początku kłody pod nogi, szczęśliwie zmieściłyśmy się w Chevrolecie Aveo w 5 z bagażami i grillem elektrycznym, ale utknęłyśmy w korkach koło Marek, i nawet hot dog ze Statoila, pływający w majonezie, nie uratował sytuacji, która stała się jeszcze bardziej napięta, gdy po odstawieniu psa pojechałyśmy do Biedronki po niezbędne produkty spożywcze. Na miejscu, pomimo tabliczki: Biedronka zaprasza, ujrzałyśmy zbliżony widok (słońce świeciło, cała różnica) Widok
Całe przedsięwzięcie pod znakiem zapytania! Jak mamy grillować 4 dni produkty z biedronki, skoro nie ma biedronki!? Hamburgerów, kurczaków w panierce, bagietek czosnkowych, i piwa w ilościach hurtowych? Gosława zła jak osa zarządziła, że jedziemy do najbliższej biedry, która znajdowała się w ... Wyszkowie, 17 km dalej.
Po wszystkich zakupowych perypetiach, odwiedzeniu Biedronki i 3 innych sklepów, udało nam się dotrzeć na działkę ze skromną ilością 48 piw i kilogramami mięsa. I zaczął się zwykły program rozrywkowy, trwający przez 3 kolejne dni: grill, piwko, rzeczka, piwko, grill. Pogoda była udana, słoneczko, nie padało, za to komary tak gryzły, że echo swędzenia prześladuje mnie 2 tygodnie po powrocie! Oczywiście, najlepiej piwo wchodziło Gosławie, i najpierw zepsuła ludziom z ośrodka Koszelanka wesele mówiąc że jesteśmy w żałobie po psie, którego trzeba będzie uśpić, bo pogryzł/ zagryzł brata (a prowadziłyśmy tego psa ze sobą, więc nie wiem co ludzie mogli pomyśleć). Później zresztą notorycznie wyrzucałyśmy śmieci na terenie tego ośrodka. Następnego dnia Gosława płakała za Gizmem, że co by było gdyby go nie było! Ale jest, więc co płacze! Dodam że Gizmo jest niebieskim rosyjskim arystokratą, kosztującym tyle co odszkodowanie za wgnieciony samochód. I mógł paść ofiarą zaczadzenia, ale szczęśliwie nie było go w łazience gdy Gosława, z własnej winy palacza, uległa zaczadzeniu
Ja zachowywałam się wzorowo, wypiłam więcej piw tylko jak oglądałyśmy horror Naznaczony, jakbym nie piła jednego za drugim to bym padła ze strachu, a tak śmiałyśmy się z napisów "Bend to nieznacznie" i "taśma chirurgiczna" (przyp. autor: bend znaczy zgiąć, a jak ktoś nie zna takich słów, to po co tłumaczy film, a taśma chirurgiczna nie istnieje). Ale i tak nie spało mi się za dobrze, pewnie jakaś żyła wodna czy piwna ;)




Zapoznałyśmy się też z fauną i florą Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego. Zdjęć poszczególnych grzybów zamieszczać nie będę, tylko najciekawsze okazy. Był też wielki żuk biegacz, wiewiórka, sójka i dwie sarenki i takie tam.



środa, 21 września 2011

Zniechęta w Zachęcie






3.09
Przyszłam i od razu chciałam wyjść. Ciemno - nikogo, głucho - gdzie iść?
Ciekawe czy babka która ze mną rozmawiała zauważyła że jestem przerażona jak cielak w rzeźni?
Zdjęłam zegarek żeby nie sprawdzać co 5 sekund która godzina.
W domu od rana lub od wieczora wkurw, ojciec pyta jak mgr... mam przecież miesiąc! Iwona wróciła o 23, rzuca się po domu jak Żyd po pustym sklepie, spać nie daje, potem sama się wierci, mnie denerwuje... Rano to samo, spać nie dają, każą gotować jakiegoś kurczaka z cukinią, co mnie to obchodzi!
Teraz czujęsięjak idiotka z tymi ankietami i konkursami. Ciekaw która godzina. Obstawiam 12:30. O, 12:42.
A teraz przyszedł tatuś z córeczkami, które pewnie oglądają więcej wystaw niż ja, trzeba było przynieść krzyżówkę.
Chce mi się jeść, ale to jak będzie pusto, z nudów piję wodę, ale co z siku potem? Lepiej nie.
(...)
4.09
Ja pierdolę, z kończenia tego gówna dziś zrobiły się jeszcze dwa dni! Miałam dosyć, skończyłam tą rozmowę przez tel i stopniowo było mi coraz gorzej i się tak pobeczałam! Płakałam i płakałam, choć nie było powodu i było tak beznadziejnie. A jak przyszedł Cyryl, poszliśmy pod koncert Sabatonu, to było jeszcze gorzej. Więc jak na razie jestem antyzadowolona. Jakby nie ten dyżur, to nie byłoby kłótni z Cyrylem też. Bo pokłóciliśmy się o to, że ja chciałam sobie już iść, a on zostać, jak zwykle. No i spaliśmy u niego pierwszy raz w oddzielnych łóżkach. Naprawdę mnie fkurzył, ja nie chcę żeby tak wyglądały nasze wyjścia. Chyba trzeba po prostu nie wychodzić razem na imprezy. Nie potrafię być taka beztroska, ja liczę pieniądze, oszczędzam swoje zdrowie, spieszę się i chcę się wyspać, albo marznę. Nie potrafię i nie chcę! A teraz...nie chcę jechać do niego, ale do domu też nie. Ale im dłużej unikam rodziny, tym bardziej obcowanie z nimi mnie przytłacza ostatnio, nie mogę znaleźć wspólnego języka.
15:40 Szybciej jakoś dziś to zleciało, ale jakiś facet chciał mi tłumaczyć swoją spiskową teoriędziejów, polityki, sztuki, chyba rąbnięty jakiś, więc udałam że film oglądam.
(...)
6 dyżurów później
21.09 16:00 mam nadzieję , tzn tak będzie - że to ostatni dzień tu. To nie praktyki, tylko wolontariat!!! I jakiś huk straszny! Jakieś ryki!
16:22 mogłabym do tych głośników podłączyć iPada i zrobić impreskę.
Już szybko, koniec, tramwaj nr 4, pierścionek z zajączkiem/sarenką i Cyryl, i Castle nowy sezon! O ile nie zadzwoni że nie :/ 8 dni na mgr, szczególnie ostatni rozdział jest słaby, a jest najważniejszy. I w sumie cała praca jest o niczym. Pasuje do mnie, jej tryb powstania i wszystko. Mam 70 str.
Podobno czas nie istnieje, więc zdjęłam zegarek.
17:00 Cyryl zadzwonił i odwołał. Skąd ja to wiedziałam. Po raz który tak się dzieje. Nie odezwę się teraz. Bym się popłakała gdybym mogła. I mam ochotę stąd wyjść. Jak jemu nie zależy, to czemu ma zależeć mi!? Rozumiem że studia, projekt, ale nie wiedział o tym wcześniej? Ciekawe która. 17:20 I think.
17:45 what a nice surprise! Ja mam mgr na głowie, a nie Cyryla! I Tap Madl.
18:00 I co, mam się z nim spotkać jutro? Nawet nie mam ochoty bo cały entuzjazm zgasł.
18:20 Jakoś będzie musiał mi to wynagrodzić.
18:41 Nawet nie jestem bardzo głodna, bo kanapka mi nie smakowała. Słona.
19:15 Ostatnie 15 min. Powinnam potem jechać do Cyryla, ale dupa blada :/

piątek, 16 września 2011

Alejandro

Ten uroczy dżentelmen na ukradzionym z sieci zdjęciu to turkuć podjadek, jeden z największych owadów w Polsce. A czemu się pojawia na tym zacnym blogu? A bo jego pobratymiec odwiedził nas na działce Gosławy w Gwizdałach. A po tym wyjeździe noga mnie swędzi, coś musiało mnie ugryźć, zaraz umrę! Ale chyba nie Alejandro, tak go nazwałyśmy, bo nie wiem czemu złapałyśmy go w szklankę i siedział w zamknięciu całą noc. I nie zjadł chleba ani kiełbasy, choć wydawało mi się ze skoro je korzonki i dżdżownice, to takie menu mu podpasuje.
Gosławie jeszcze nie udało się wysłać zdjęć, więc pełna fotorelacja później. Relacja z zachęty też się pojawi, zapisuję moje uwagi w kajecie, na koniec może je zamieszczę. AAA, odgryzę sobie tą nogę!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...