piątek, 27 listopada 2009

November-a jednak-Sun

Dziwna ta pogoda, jak na listopad. Nie żebym narzekała, takiej zimy jak przyszła w październiku to wolę więcej nie oglądać...straszne to było, zimno i sypiący -nie, walący- śnieg. Ale pierożki z Green waya dały radę. Heh, kiedy to było, prawie 2 miesiące temu, wszystko było w trochę innym kontekście. Cóż, takie życie, zmienia się cały czas, i do zmian trzeba się dostosowywać. Bo nie wszystkie są na gorsze. Ot taka zmiana która- mam nadzieję- nastąpi jutro :) małe polepszenie warunków bytowania, koniec wojny secesyjnej o dostęp do komputera, bo przybędzie nam laptop. Jupi! Napewno na początku obie będziemy się z Iwoną o niego biły, bo coś nowego, innego, wygodnego; i pewnie dla świętego spokoju ja będę ustępować, bo jestem tą ugodową bliźnią. W sumie...Iwona tyle zrobiła w sprawie kupna tego komputera = jedyne co, to podkablowywała mnie rodzicom na wszystkie możliwe sposoby, aż z laptopa dla mnie, zrobił się dla nas. A tak to ja wybrałam, ja obejrzałam na żywo, ja kupiłam, ja pojadę, ja poproszę kogoś by założył sieć... i dobrze, ona pewnie kupiłaby netbooka maleństwo i dziwiła się że nie ma stacji dysków :P
Nie mam torby, nie mam myszki, trzeba będzie wszystko instalować, o matko. I jak to będzie, ludzie będą mnie atakowali na gg na obu kompach?

Jutro napiszę jak to jest pisać notki spod kołdry :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...