Może i racja. Trochę jest. Stąd te przypuszczenia, że mam depresję, skoro piszę takie rzeczy.
Trudno, skoro nie chcecie smętów, to smęty wracają do pamietnika, a tu nie będę się uzewnętrzniać. Tylko potem bez pretensji!
Więc... za pół godziny jadę na pizzę z koleżankami Iwony, znanymi jako "pokemony", lub fanatyczki tłustego kebaba. Musimy iść kiedyś razem na indyjski kebab na Świętokrzyską(pewnie różni sie od normalnego tym, że zamiast gyrosa sypią curry, lubię curry - moja ulubiona pizza z Da Grasso to nr 65 z curry). Tydzień, i dwa tygodnie temu były u nas w domu na zupie. Iwona (moja twin szwester)sama gotowała, krupnik i ogórkowa ;) prawie już nadaje się na żonę, gdyby jeszzce popracowała nad systematycznością, bo jak na razie zapowiada się, że jako lek wet rozkroi kota, coś mu pogmera, znudzi sie i zostawi :P
Ej no, takie notki mam pisać? :( no dobra.
Potem mam fakultet filmowy - zajebista sprawa, ogląda się filmy i za to zaliczenie wykładu monograficznego - kiedy z innych trzeba pisać egzamin. A monograf i tak się nie liczy do średniej, więc na co mi puszysta piątka z historii Kościoła w średniowieczu? Wracając do filmów, to sama bym nigdy ich nie obejrzała: Droga Mleczna i Dyskretny Urok burżuazji Boñuela, Roma Felliniego (11.03) potem jakiś straszny brazylijski, na którym nie byłam, i ostatnio Oyu-sama Kenji Mizoguchi'ego. Najbardziej podobał mi się właśnie ostatni, może z powodu bliskości kina japońskiego do hinduskiego ;), może dlatego że był taki inny, zupełnie inna konstrukcja bohaterów i fabuła.
Jak wynika ze ślicznego licznika po prawo, za ... dni lecę do Szwecji :D z koleżanką. Tam wszystko drogie, nie wyjdę z depresji finansowej, jeszcze przed wyjazdem muszę sobie tyle rzeczy kupić. Dobrze że wcześniej byłam sknera, teraz mam chociaż z czego wydawać. Raz się żyje!