piątek, 19 lutego 2010

Pociąg swobody

Mój blog upada z winy czytelników! Upraszam o komentowanie! Agata tylko jest pod tym względem w miarę porządna, a Antares, Tyśka, Marta, Iwona i Ciotka Joasia? czyli ustawowi odbiorcy ;)) się obijają! Gośka też jeżeli to czyta:P i inni! Bo z pożytkiem dla świata przestanę pisać.

Ostatnio w autobusie podrywał mnie chłopak! Usiadł obok, popukał w ramię i zagadał, na początku myślałam ze skądś go znam albo z kimś mnie pomylił, ale nie. Ja bym się tak nie odważyła, ale gdybym nie byłą tak szczęśliwie zakochana w Cyrylu, to kto wie, pewnie bym się z nim umówiła. Zresztą bardzo przypominał mi z zachowania i trochę z wyglądu chłopaka z którym dawno temu parę razy się spotkałam. Łapał mnie za rękę, bezczelny!!! ale komplementów nie prawił:P W życiu trzeba walczyć o swoje, nie pomijać żadnej okazji. Tamten chłopak nie marnuje żadnej podróży autobusem, i pewnie niedługo któraś się z nim umówi na kawę.
W Walentynki / Cyrylinki ( bo to jego imieninki) byliśmy w Szwejku na kolacji. Pierwszy raz gdy tam byłam, bardzo mi się podobało; ale gdy chodzę z Cyrylem, jest tłoczno, jedzenie niby dobre ale bez rewelacji, a na dodatek miejsca dla palących albo jedyne wolne są w ogródku, gdzie jest chłodnawo. Dzisiaj się wybieramy z nim i Ewą gdzieś na Ząbkowską, nie wiem dokładnie jeszcze gdzie, sporo tam knajpek. Nigdy w nich nie byłam: W oparach absurdu, Po drugiej stronie lustra. A na Wileńskiej koło Cyryla jest Sens Nonsensu:P tam byłam, bardzo sympatycznie. To mały pub taki, jaki wg mnie pub powinien być: wystrój nie odświętny i najnowszy, ale klimatyczny, starawe mebelki, wzorzyste tapety i przyciemnione światło. A nie stoły i ławki z emblematami kompanii piwowarskich. Fajne miejsce to też Zakątek przy Chmielnej, i Cztery Kąty na Hożej bodajże. Bo ja z Cyrylem non stop gdzieś wychodzę- koleżance można powiedzieć: Nie chce mi się, ale z chłopakiem zawsze miło się spotkać, gdzie by to nie było. Masę czasu przesiedzieliśmy w Indeksie, no i w klubach: głównie Club Rock i Neo.
Wczoraj byliśmy na kręglach- nigdy wcześniej w to nie grałam, ale świetna zabawa. Zamiast siedzieć w pubie i smętnie pić piwo, to można rozbudzić w sobie żyłkę współzawodnictwa i trochę się poruszać! Przy okazji robiąc też to co w pubie zwykle. A na Warszawiance wcale nie wychodzi to specjalnie drogo, do poniedziałku do czwartku za 40 zł/ h. Kiedy się na jak ja zniżkę UW, to -20% ;) bardzo mi się to podobało i chętnie powtórzę. Albo bilard. Oczywiście mam zerową praktykę i nie idzie mi za dobrze w żadnej z tych gier, ale to drobiazg. Kręgle jednak fajniejsze od bilarda moim zdaniem.
Cyryl jedzie w góry jednak na krócej, 4-5 dni zamiast tygodnia. I bardzo dobrze.

piątek, 12 lutego 2010

wystawa

Specjalnie dla Marty, recenzja z dwóch wystaw na których wczoraj razem byłyśmy w Zachęcie: Wszystkie stworzenia małe i duże oraz Allan Sekula. Polonia i inne opowieści.
Po pierwsze, jak czytam na stronie Zachęty:

Wystawa rozwija wątek zasygnalizowany podczas prezentacji Ciepło/zimno – Letnia miłość pokazywanej w Zachęcie w 2007 roku, odnoszącej się do miłości, także miłości człowieka do zwierząt. Obecna wystawa koncentruje się wyłącznie na problematyce świata zwierzęcego, różnorodnych jego ujęć oraz na rozmaitych sposobach wizualizacji tego zagadnienia w sztuce. Punktem wyjścia jest chęć przekroczenia idei antropocentryzmu, która sytuuje człowieka w centrum świata jako gatunek uprzywilejowany, o najwyższym statusie ontologicznym.

Nie da się ukryć że człowiek jest na wyższym szczeblu, bo zawsze on jest podmiotem, on tworzy sztukę, czy to o ludziach czy zwierzętach. Jakoś żadnego dzieła słonia czy małpy tam nie było, właściwie szkoda, to byłoby coś nowego, a one czy delfiny też coś tam sobie malują. Może nie mają do tego takiej podbudowy ideologicznej jak Pollock czy Kantor, ale wychodzi tak samo :D



Własnie obejrzałam filmik z malującym słoniem, i o ile te zdjęcia bardzo mnie zaskoczyły, to słoń z filmiku jest po prostu wytresowany.

Filmik


Na wystawie najwięcej było filmów video, więc długo nam zeszło z ich oglądaniem. Miałam wrażenie że większość to uwiecznione na taśmie zwierzęta artystów, koty czy królik. Szkoda że nie było wiecej obiektów, w sumie to co było zostało wyciągnięte gdzieś z piwnic Zachęty, i najłatwiej było to zrobić z filmami. Dobrze że Piramidy Zwierząt nie dali, chociaż by całkiem nieźle pasowała.
O drugiej wystawie nie chce mi się pisać, zdjęcia i video o politycznym zacięciu, nie byłam zachwycona. A potem poszłyśmy do McDonaldsa bo mamy kuponiki zniżkowe do końca lutego :D i był tłusty czwartek, ale taniej i smaczniej wychodzi i tak kebab! Niestety moja ulubiona tortilla ma aż 600 kalorii, i zawsze trzeba na nią długo czekać. Wieczorem byliśmy w Parku, ale nie podobało mi się, za dużo ludzi i kijowa numetalowa muzyka :/

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...