niedziela, 18 grudnia 2011

Kardamon i cynamon

Śmieszne nazwy. Byłam przekonana że przyprawa w takich ładnych gwiazdkach to kardamon właśnie, a to anyż... smakuje koprem włoskim, a może na odwrót? Skandynawskie bułeczki, które z jednej strony są podobne do szwedzkich kannelbulle, a z drugiej - może nawet bardziej - do fińskich korvapuusti, stały się naszą bożonarodzeniową specjalnością, właśnie upiekłam ich prawie 40. Zdjęcie nie jest mistrzostwem fotografii spożywczej, jaką możecie oglądać na www.mojewypieki.blox.pl , ale to maximum starego lumixa. Przy dziennym świetle, ze statywem photoshopem i tak dalej byłoby lepiej, ale chyba i tak ślinka może pociec. Bułka na pierwszym planie jest posypana cukrem perlistym, a inne są z cytrynowym lukrem. Wystające owoce to żurawiny, a płatków migdałów ze środka nie widać. No i oczywiście kardamon cynamon. Opanowałam jeszcze rożki z ciasta francuskiego z jabłkiem (niebo w gębie!) i kruche ciasteczka, ale one są tylko dobre. Natomiast Iwona wykonała dziś śledzie matjasy z brzoskwiniami, koperkiem i czosnkiem. Również bardzo dobre, ale bardzo słone. Cóż za pokarmowa orgia! Na dodatek Redd's wypuścił limitowaną świąteczną wersję żurawinową, która, w połączeniu z 3 innymi piwami doprowadziła mnie do Zejścia w Cafe Przejście ... spokojnie, nic się nie stało, pospałam na fotelu z pół godzinki (nie wiem czy spałam czy siedziałam tylko, słyszałam muzykę "Wherever I may roam" "I wish I had an angel" , ale powstanie było ponad moje siły). Potem zmartwychwstałam świeża i wesoła, ale za to Cyryl odpokutował dziś rano na kacu te piwa, które wypił kiedy ja "odpoczywałam" :P
Książki od magisterki powoli odpływają do biblioteki, napływają książki do licencjatu, co za ciężkie to życie... i tak jak skończę studia to nie znajdę pracy na etat (żebym jakąkolwiek miała) i o kant stołu to potłuc...
A tak mnie naszło na robienie zdjęć...to jest już bez lampy błyskowej, zdecydowanie potrzebowałoby opcji 'sharpen' w PS. Sympatyczny małysz (ros.) na kankach (ros.) z ulybką (ros.) a za nim żółty slowar (ros.) języka rosyjskiego ofkors. Jakbyście zobaczyli co użyłam w charakterze statywu - teczki opartej o komputer + samowyzwalacz żeby ręka nie drgnęła. I nawet jest jaka taka ostrość.
I mamy w tym roku stroik świąteczny! Nie jest aż taki piękny żeby go fotografować, dodaliśmy trochę od siebie, plasterki suszonej pomarańczy, kotka z piernika, bałwana na patyku, więc dosyć to kiczowate ;) w kuchni stoją czekoladowe miśki Lindta - pewnie są tak samo smaczne jak zające :) muszę kupić jakieś czekolady dzieciakom z korków. Jednej bym kupiła nawet takiego miśka, bo bardzo ją lubię, ale drugiej...jej czekolada zdecydowanie jest niepolecana, a solidna dawka ćwiczeń! Jak całej tej rodzince. Ale płacą i bliziutko mieszkają, więc się cieszę.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Pieczarkowe niebo


Teraz trochę zmieniło kolor i na dodatek leje! ale jak :/ odechciało mi się iść na rosyjski (a są to moje ulubione zajęcia!), a nogi mam nadal mokre. A czemu niebo pieczarkowe? Całe życie byłam przekonana, że nie ma takiego koloru, ale jednak - sukienka obok jest w takim właśnie odcieniu. A ja kupiłam wczoraj taką samą, ale - trzymając się warzywnej frazeologii, w kolorze czerwono-kapuścianym. Po polsku to będzie fiolet, a sukienkę kosztującą 120 zł nabyłam za 56! A byłam przekonana że ta karta klubowa Orsaya to do niczego się nie przyda. Mam jeszcze jeden kupon bożonarodzeniowy -20%, więc jeżeli ktoś ma coś upatrzonego w Orsayu, to mogę ewentualnie się podzielić, bo sama chyba nic nie dobiorę sobie. Miałam taki ładny kołnierzyk z czarnej koronki od Maćkababci, chciałam go sobie przyczepić, ale teraz nie mam pojęcia, gdzie on jest. A pamiętam że ostatnio go przekładałam, i to w takie miejsce żeby wiedzieć... Napewno się znajdzie:P jak inna rzecz się zgubi i jej będę szukać. Pasowałaby mi do tego ( i wielu innych rzeczy) futrzana mini-kamizelka, ale jedyne które teraz są w sklepach mają ściągacze :/ blee.
Zakończyłam swój plan minimum poszukiwania liceum na praktyki. Miałam iść do 3 na Ursynowie i byłam :) nawet pytałam się matki Maćka, ale okazała się wybitnie nie pomocna (tzn nie udało jej się nic załatwić, chyba próbowała). W Przymierzu Rodzin: "mamy tylko 5 klas w LO, pani zostawi telefon, zadzwonię" oczywiście nikt nie zadzwonił. Na Hawajską do społecznego fatygowałam się aż 3 razy, bo a to rekolekcje, a to nie ma tych nauczycielek, żeby usłyszeć : Nie. Więc poszłam do swojego old liceum :P tam elektroniczny zamek w drzwiach, zeszyt osób wchodzących, pani dyrektor zajęta piciem herbaty. I się spóźniłam, już przyjęli jakąś studentkę, ale mam się dowiadywać. Smiesznie było zobaczyć swoje stare liceum, Jakby nie było, bardzo je lubiłam. Jak nie tam (a pewnie nie) to nie mam pomysłów, i odpuszczam na razie. Tak mnie to stresowało, że w ramach terapii musiałam kupić tusz do rzęs, piling, kawę w coffee heaven i gazetę. No i sukienkę. Dla osób nie w temacie: jestem liczykrupą i zanim wydam złotówkę, obejrzę ją ze wszystkich stron, a potem odłożę i tak do portfela :D
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...