środa, 2 grudnia 2009

u r o d z i n y

Są raz do roku, wydarzenie na które zwykło się czekać ze zniecierpliwieniem. Przez ostatnie parę lat to oczekiwanie kojarzyło mi się z pytaniem: ale po co? żeby się przekonać że jestem o rok starsza i poza tym nic się nie zmieniło na lepsze? Kolejny rok minął... ale cieszę się że tym razem nie przeminął bezowocnie. Przyniósł mi bardzo dużo zmian, zmian na lepsze, zmian na przyszłość. Ja sama też się zmieniłam. Jestem szczęśliwa, chyba ostatnio często to powtarzam. Nie jest tak że nie widzę przed sobą żadnych przeszkód, bo są. Mniejsze, większe, ale żadna z nich nie przysłania mi słońca. Wiem że gdzieś tam jst ktoś, kto sprawia że wszystko ma jednak sens, ze jest po co się starać. I jeżeli nawet nie zobaczymy się dziś, ani jutro, to pojutrze napewno tak, i będziemy się czuć, jakbyśmy nigdy się nie rozstawali.
Wydawało mi się że po pewnym czasie wejdziemy na etap w związku, na którym przez jakiś czas pozostaniemy, z pewną rutyną zachowań i przyzwyczajeń, ze stałą siłą uczuć. Z Maćkiem na tym etapie (który zresztą nie był specjalnie wygórowany, niestety-stety) byliśmy parę lat. Ba, nawet się cofaliśmy. Żeby po tak długim czasie skończyć jako uczuciowy i psychiczny bankrut z zerem na koncie.
Teraz związek jest oprocentowany na większe uczucie. Odsetki są znacznie większe, a i ryzyko straty wkładu własnego nieporównywalnie mniejsze. Porzucając finansowe metafory, nie ma stabilizacji głównie z powodu kłopotów lokalowych. To dlatego musimy się włóczyć po różnych gastronomiach jadłem i piwem plynących, dlatego za każdym razem uświadamiamy sobie, że jesteśmy dla siebie coraz ważniejsi, że jedno sprawia że nad drugim zawsze świeci słońce. Może nie brzmi to zbyt logicznie, ale gdybyśmy się spotykali w ustroniu 4 ścian, to zajmowalibyśmy się napewno nie konwersacją - czego obawiałam się, gdy warunki lokalowe jeszcze były. Obawiałam się powtórki z poprzedniego związku, że oddalimy się od siebie i Cyryl będzie dla mnie "kolegą z którym chodzę do łóżka" jakim był Maciek. Zamiast tego: zawieszenie akcji, powrót do etapu który powinien nastąpić przed pościelą. Oprócz oczywistych niedostatków- tak jak pisałam, w długoterminowym rozliczeniu- są też zalety.
Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale sytuacja napewno się rozwiąże, a wtedy będziemy zbierali plony tego, pod co teraz szykujemy grunt.

Część bardziej opisowa: dostałam od Cyryla parę prezentów, nie tylko materialnych. Ten najważniejszy był już tydzień temu, a były to słowa na które tak długo czekałam. Powiedział ze mnie kocha, i wiem że mówił na serio- gdyby chciał skłamać czy sobie zażartować, już dawno bym to usłyszała. Drugi prezent, można tak go nazwać, bo było to coś, czego sobie zażyczyłam, to było zgolenie przez niego brody. Wiem ze też nie przyszło mu to łatwo, bo od lata to odkładał, ale teraz sam stwierdza że już tak zostanie. Po prostu broda dodawała mu za dużo lat i powagi, nie pasowała do jego charakteru. Materialne trzy, bardzo mnie cieszące, ale w porównaniu do poprzednich - mało ważne, bo po prostu wzięte z listy: to perfumy które bardzo mi się podobają. Mała inwencja, ale ile kasy, malutka buteleczka 30ml Amor Amor Tentation kosztuje około 170 zł :O aż mi głupio, ile kasy on na mnie wydaje, jak gdzieś idziemy to też prawie zawsze on za mnie płaci. Ale gdyby tak nie było, po prostu byśmy nigdzie ni echodzili, albo zamiast na pizzę to na spacer moknąć w parku.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...