To był maj
A on mówi: to mi daj
Ona mówi: To se weź
Księżyc zaszedł
Ona też
Chyba takiej puenty ja nie będę miała, mam nadzieję. Od 18 maja siedzimy z Cyrylem z małymi przerwami razem - najpierw na Ursynowie, teraz na Pradze. Wiele wniosków mam z tego powodu: mniej osób w domu - więcej czasu na wszystko! Bo nie trzeba czekać na swoją kolej i nikt nie zawraca głowy głupotami. I o wiele mniej się je, gdy samemu trzeba ugotować. A w domu ugotują, nałożą i prawie do dzioba wepchną ;) Koniec studiów nadchodzi wielkimi krokami. Śniło mi się dzisiaj że w gotowej wersji pracy magisterskiej były podkreślone na niebiesko hiperłącza i korektorowałam je xD. Och napisać mgr to małe piwo, ale zrobić PDF bez numeracji na 1 i 2 stronie, a drugi z lustrzanymi marginesami...blee! Chciałam mieć zieloną okładkę, ale nie było takiej opcji, będzie granatowa.
Więc będą wakacje, a potem Sodoma i Gomora...może trafię do szpitala jak Iwona. Co prawda dziś już nie nienawidzę swojego życia jak wczoraj (test z ruska, drukowanie mgr, seminarium - 1,5h czekania i "Nie sprawdziłam pani licencjatu", korki i prezentacja o Unii Gospodarczej i Walutowej) Ale jest jednak na tym świecie miejsce dla mnie: Haters gonna hate.
Sen się spełnił. Wydrukowałam prackę mgr bez ostatniej strony...dwa razy z oprawą! Pół dnia spędziłam na naprawianiu tego w ksero. Wydałam stówę. I 310 na wznowienie studiów i dyplom, 50 na zdjęcia. Pół tysiąca na obronę. Nabrałam poczucia dystansu. I co z tego że masz ślicznie oprawione prace mgr, jak przez własną głupotę nadają się na śmieci (gdzie miałam ochotę je wyrzucić). Zresztą w ksero każdy drukował mgr lub licencjat... widać to nie takie trudne. I co to zmieni w moim życiu? Podsumowanie zmarnowanych lat!