wtorek, 27 stycznia 2009

The Thorn Birds

To był świetny film! On ksiądz, ona zakonnica...stop, nie. Ona młodsza i zakochana, zakazana miłość silniejsza niż wszystko, taka na całe życie, choć było więcej cierni niż miodu. Kiedyś były inne czasy, i filmy też - kto teraz poszedłby do kina na cukierkową opowieść o Sissi? Gdzie nikt się nie wali jak zabytki w Krakowie, nie ma gołych tyłków a sama Sissi to bawarska naiwna gąska, a nie sprytny i ponętny lachon :)

Teraz robi się filmy o wampirach grających w basseballa, i na dodatek nie gryzących, w których zakochują się nastoletnie emówki (tia, "Zmierzch", ale i "Buffy", tzn Angel :/) Mogłam isć na to do kina, ale wolałam nie. Potem okazało się, że sala była pełna po brzegi a średnia wieku nie przekraczała 16 lat, więc bardzo dobrze że nie poszłam.

Poszłam do Lidla po naleśniki w proszku (promocja kuchni amerykańskiej) tzn takie true pancake'i... i nic mi nie wyszło, najpierw proszek sie nie wymieszał i wylałam na patelnię z butelki samo mleko, które sie przypaliło. Umyłam patelnie, ale nadal się przypalało - trafna uwaga siostry: w Ameryce to naleśników nie stosują patelni z czasów Ojców Założycieli. W końcu wzięłam  malutka patelnię, na której wreszcie coś się udało usmażyć, co i tak było po prostu grubym, słodkim naleśniorem. Więc z rzeczy wartych polecenia: Sandwich Sauce i suszone żurawiny (których własciwie nie zamierzałam kupować bo wcale nie były tanie - ale musiałam coś dobrać do 20 zł żeby płacić kartą)

Płacenie kartą zrujnuje moje finanse: mam konto 1,5 roku, ale przez pierwszy rok jedyne akcje które podejmowałam, to przelewy (zakupy w necie) i wpłacanie :) Te dobre czasy się skończyły, teraz gdy nie mam kasy a chcę coś kupić: obojetnie, czy książke o Botticellim czy stanik, to sięgam po kartę... Dzięki Bogu, cały czas mam na koncie kasę, i to nawet nie 5 czy 10 zł, ale jestem typem osoby, która chętniej oszczędza i zbiera, niż wydaje. Chciałabym sobie zafundować coś fajnego - od dawna myślałam o laptopie, ale jedyny na jaki teraz mnie stać, to któryś z tych tycich :) mogłybyśmy się złożyć z Iwona / siostrą, ale jak potem się nim podzielimy?? Jedna będzie drugą spłacać?

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Spleen


Carlos Schwabe, Spleen e Ideal, 1907

Po angielsku spleen to śledziona :) Po francusku, spleen oznacza stan od pasywnego smutku do melancholii. Pojęcie zostało spopularyzowane przez Baudelaira (Les Fleurs du Mal^^), ale pojawiało się w romantycznej literaturze od XVIII w - jego niemieckim odpowiednikiem był "Weltschmerz" u goethe'owskiego Wertera. Czysta dekadencja z lekką nutką fin-de-siecle, love it!

Na seminarium magisterskim (jednym z dwóch, na drugim nie robię nic, oprócz przychodzenia- na razie) zajmuję się XIX wiecznym symbolizmem. Nie jest lekko, dużo zagadnień z tego tematu to ciągle dla mnie niewiadome, ale - możeto zabrzmi oklepanie - takie to piekne, katalog Paradise perdus mogłabym mieć w domu i przeglądać do poduszki. Ta mentalnosć, poczucie beznadziei...

Cóż więc jest? Co zostało nam, co wszystko wiemy,

dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza?

Zbytnio filozofuję. Jest mi smutno i samotno, a ubranie tego w koronkową powłoczkę spleenu pomaga - tylko niewiele. Zrobiłam to, co powinnam, cieszę się z tego, a jednocześnie żałuje i jest mi smutno, a powód śni mi się po nocach ze wszystkimi detalami anatomicznymi. Nie chcę do niego wrócić, powtarzać tych samych błędów, ale czasami trudno oprzeć się czemuś, co jest na wyciągnięcie ręki. Na razie udaje mi się, muszę wytrzymac tyle, ile tylko mogę, chwile zwątpienia mozna zabić czekoladą, Dr Housem, czy symbolistycznym malarstwem.

 

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Zielony Żoliborz, pod śniegiem Żoliborz






Zastanawiałam sie nad etymologią nazwy dzielnicy - jak myślałam , jest z francuskiego ( w tej frankijskiej mowie nie powiem ani słowa, ostatnio oglądając film z fr. napisami dokształciłam się w małym stopniu: - Tu es mort, je suis vivante ).

Koło naukowe PASaż z Instytutu Historii sztuki UW (studiuję tam) zorganizowało wycieczkę-oprowadzankę po Żoliborzu, powiem tylko tyle że bardzo tam uroczo. Co prawda trochę zaniedbana okolica czasmi, ściany pokryte prawie stuletnim brudem i wytwory domorosłych architektów, ale drzewa, zieleń, cisza, spokój, osobne domki - a jak bloki to takie ładne, że bez uszczerbku na zmyśle estetycznym można w nich mieszkać. Latem czy na wiosnę napewno lepiej się wszystko prezentuje. Niby centrum miasta, a tak swojsko, malutko, przytulnie - że prawie można wyjść w kapciach na ulicę. Są takie dzielnice- oczywiście Saska Kępa, Stary Mokotów, Sadyba nawet fragmentami Grochów, pewnie Filtry ale nie weim, bo nie byłam.

Ja, dziecko wielkiej płyty, z szacunkiem pochylam głowę nad każdym reliktem przeszłości (czyli: czymś przedwojennym) czymś co miało nie tylko np. chronić przed deszczem, czy oświetlać, ale też zdobić. Bardzo chciałabym mieszkać w domu z historią (ale nowoczesnymi udogodnieniami też!), i nawet mogę zadowolic się czymś innym niż Pałacyk Natoliński :)







czwartek, 8 stycznia 2009

Krótkowzroczność

Ludzie często nie patrzą dalej, niż na koniec własnego nosa. Nie widzą / nie chcą widzieć, że każdy człowiek jest inny, i nie można generalizować i wyciągać wniosków z czyjegoś postępowania. To nie matematyka, tu nie zawsze 2+2=4. A konkretnie: moja (chyba) dobra koleżanka wyprawia urodziny. Dowiedziałam się o tym od innej, która utrzymuje z nią o wiele luźniejszy kontakt :

K: - Idę na urodziny do ... , to się spotkamy.

Ja: - Ale jakie urodziny, ja nic nie wiem...

K: - No żartujesz, mnie zaprosiła a Ciebie nie? Przecież bardziej się przyjaźnicie.

Co się okazało, koleżanka ta zaprosiła mojego byłego (od 2 miesięcy) chłopaka, więc mnie nie - założyła z czapy, że skoro nie jesteśmy parą, to na pewno nie będę chciała być z nim na jednej imprezie. Ale kiedy miała miejsce ww rozmowa, Maciek (ex, dla niewtajemniczonych) siedział obok, bo byliśmy ze znajomymi w pubie. Zapytałam się go, czy on jest zaproszony- odpowiedź była "Tak" i wszystko jasne. 

Nie rozumiem, czemu ... od razu założyła, że musieliśmy się rozstać w wielkim gniewie i złości i nie chcemy widzieć się na oczy? Czy trzeba tak generalizować? Więc musiała pomyśleć za mnie i stwierdzić, co ja bym wolała. To mnie najbardziej zdenerwowało!!! Niech nikt nie ocenia mnie swoją miarą!

Maciek powiedział że z nią pogada, ponoć się zgodziła (bo to wszystko było dla mojego komfortu przecież, grrrr), zapytałam się jeszcze jej na gg, czy na pewno - było mi strasznie głupio, co miałam napisać? "To jestem zaproszona?" "Mogę jednak przyjść?" :/ A może ten podany powód to pic na wodę, a naprawdę był inny? Bo mnie nie lubi, a zapraszała wcześniej tylko jako dziewczynę Maćka? Dużo mi nie potrzeba do utraty wiary w siebie :( może np. on się jej podoba, i szukała możliwości na podryw? (jest zajęta, ale trudno komukolwiek ufać)

Gdyby jej zależało na mojej obecności, to chyba sama by się odezwała... głupia sytuacja i smutno mi, czuję że nie powinnam w ogóle tam iść.

niedziela, 4 stycznia 2009

2009 - jaki będzie?

Już nie silę się na wymyślne tytuły postów. Zresztą nie mogłam znaleźć  piosenki, którą lubię, i jest o Nowym Roku i bezsensownych postanowieniach. Słucham właśnie Aerosmith Cryin'.

I was cryin' when I met you 
Now I'm tryin' to forget you

Now there's not even breathin' room
Between pleasure and pain
Yeah you cry when we're makin' love 
Must be one and the same

Chciałabym, żeby 2009 zmienił coś w moim życiu, żebym była lepszą osobą. Dla siebie, i innych. Żebym nie "zgrzytała zębami w kącie ze złości" co jest metaforyczną alegorią zbyt częstego stanu mojego umysłu. Żeby było warto się zmieniać, bo kiedy nie widać celu, do którego można dążyć(a ja go straciłam już dawno) człowiek gnuśnieje, smutnieje i szarzeje. Żebym nie płakała w wannie, ani w ogóle :) Nie chcę mieć tego poczucia, że przez rok nie zrobiłam niczego w życiu, że tak naprawdę nie żyłam, tylko funkcjonowałam, robiąc to, czego różne reżimy ode mnie wymagają, i nic ponad to.
Chcę -
choć czuję że to tylko pobożne życzenie - żebym w roku 2009 była w końcu szczęśliwa.Koniec kropka.

Najgorsze jest to, że to zależy tylko ode mnie...najtrudniej jest wziąć swój los we własne ręce i odważyć się nim pokierować.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...