czwartek, 20 sierpnia 2009

Garnuszki foto-story

Wakacje nadal trwaja, płyną rzeką po asfalcie jednym szerokim pasmem odpoczynku i zabawy. A tak! szkoda tylko że po asfakcie, chwilowo po nadmorskiej plaży (ah, jak fajnie nam tam było, smacznie, wesoło i procentowo!)

czyżby to czas na mini fotorelację?

Już pierwszego dnia do akcji wkroczył papier toaletowy aka "szarak". Widać go na głowie Iwony, w środku Gosia z miną małego kotka. Papier toaletowy był towarem luksusowym, prawie na kartki, my przywiozłysmy go z Wawatown, pokemony...wyprosiły dwie rolki od kolezanki z Gdyni, z którą się spotykałysmy...Czaicie bazę? zabrała dwie rolki z domu i nam przyniosła w torbie xD

Na półeczce rosła kolekcja puszek po piwie, paczek po fajkach (te kupowała tylko Gośka, ale amatorów dymka & karmienia skorupiaka było więcej) i butelek po vodce. Tych ostatnich było tylko dwie zero-siódemki żołądkowej gorzkiej czystej De Luxe. Jedna była za mało, dwie - za dużo. Ala jaka piękna kompozycja powstała:


Starterem do picia który wydawał komendę: Ognia! był ślimak winniczek, wieczorek pożegnalny rozpoczał sie gdy przepełzł do cienia. wszystko działo sie w rozrywkowym pokoju 120, ala Club u Władcy na Plaży.

następnego dnia...miny nie dopisywały, zwłaszcza że (impreza zaczęła sie wcześnie i tak samo skończyła, przed 24)już o 10 musiałyśmy sie wymeldować. Ale poszłyśmy pod grzybek inhalacyjny się dotlenić...

A potem i tak rąbałyśmy w tysiąca, bo jakiś deszcz nam nie straszny! na ławeczkach przed sopocką przymolną estradą, na której wcześniej występował jakiś rosyjski bard potomek Okudżawy. Barbarzyńskie teutońskie pokemony nie dały mi posłuchać, ba! tępiły wszelkie rusycyzmy, bo wszakże jesteśmy w PL :P

Pławiłyśmy sie w Bałtyku jak młode foki, ja w cętki, Iwo w tropiki.

To zdjęcie pokazuje, jak bardzo mam wszystko na swoim miejscu :P

Iwona z Martą tez niczego sobie, nogi aż do samej du.. , choć argumenty mniejsze! Garnuszki sie popiekły, Gosławę zaatakowała jakaś słoneczna alergia, i obawiałyśmy sie że ze świądu cała sie rozdrapie - i co my z taką rozdrapaną zrobimy? będziemy ją mieszać z kebabem jak będzie głodna, bo będzie konsystencji przetartej gąbki? Na szczęście pani Strąk uratowała naszą drużynową.

I tak też wesoło minął nam tydzień w 3mieście

piątek, 14 sierpnia 2009

Garniarnia in Sopot

Występują: klony (Weronika i Iwona) , pokemony (Gosława i Marta), podrzutek Chaosu (Aśka) i pan z Perełki aka Goły i Wesoły.

Zaczęło się całkiem niewinnie, o 6:40 w czwartek 6 sierpnia, w pociągu Neptun relacji Warszawa Zachodnia -Gdynia Główna. Gosława zarządała ode mnie wieczka do herbaty za dodatkowy cukier i pożarła moją sałatkę z poRem i szynką . Ja w zemście ukradłam jej poczęstunkowe ciasteczko.

Kolejna odsłona: godzina 23, zabrakło piwa, wycieczka do monopolu, a w drodze powrotnej... spotkanie z panem jadącym do Perełki, który najpierw niby tylko chciał wyłudzić papieroska, a potem naszła go taka myśl: Za ile się zabawimy? Weronika i Gosława uciekają z autobusu dzikim pędem, Weronika w rękawie ma 1 piwo Okocim, Gosława na 6 w plecaku.

Pobudka wczesnym rankiem koło 10, juz o 12 bywałyśmy zwykle na plaży. Plażowanie, potem obiad, znowu plażowanie, a potem party w Imprezowym Pokoju 120 u Władcy Klubu!

Setlista:

  • Rabatki- Los Trabantos
  • Like a Prayer- Madonna
  • Policeman- Jamal
  • Rozczochrany Łeb- Habakuk
  • różne -Abba
  • Spierdalacz- Pogodno

Obowiązkowy taniec z prostownicami, w wariancie bardziej wschodnim z warkoczem Julii Timoszenko z papieru toaletowego :)

Dwa razy garniarnia piła na wyjeździe w Gdyni: w klubie Contrast ^^ okrętowe klimaty, a raz u państwa rodziców koleżanki, zeszły dwie połóweczki żóbróweczki. Bo my juz nie pijem tylko piwa, z nas są true drinkary - drin z limonką (na wieczorku pożegnalnym) to była jakość sama w sobie, żoładkowa gorzka czysta nie jest zła. A jak sie po niej gra w tysiąca, tylko karty ryba walą (tą rybą, o której pokemony zapomniały że ją zjadły)

Ostatni akt: pożegnalny sopocki drin dorabiany w pociągu, zagryzany kanapką z makrelową pastą.

K O N I E C

W bardziej prozaicznej konwencji: wyjazd bardzo udany. Na początku obawiałam sie tęsknienia z Kiryłem lub Cyrylem, jednym z nich, ale szybko sobie uświadomiłam że bez sensu byłoby branie go na ten wyjazd, bo solidarność jajników by go przygniotła. A tak, wybalowałam sie swobodnie z koleżankami i siostrą. Bałam się też, że jak to bywa gdy z kimś dłużej przebywasz, że zaczniemy sie wkurzac i pokłócimy sie strasznie - nic takiego nie było, w serdecznej atmosferze dotrwałyśmy końca wyjazdu i zdecydowanie nie mamy siebie dosyć.

Było nam miło, wesoło, smacznie, ciepło i słonecznie, trochę w stanie nieważkości, wyjazd na tydzień to idealna długość. Przeczytałam "Dzieci Stalina", opaliłam się, nie zbankrutowałam... Więcej takich wyjazdów!

Uczestnicy wyjazdu garnuchów mogą dodawać alternatywne wersje wydarzeń w komentarzach :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...