Występują: klony (Weronika i Iwona) , pokemony (Gosława i Marta), podrzutek Chaosu (Aśka) i pan z Perełki aka Goły i Wesoły.
Zaczęło się całkiem niewinnie, o 6:40 w czwartek 6 sierpnia, w pociągu Neptun relacji Warszawa Zachodnia -Gdynia Główna. Gosława zarządała ode mnie wieczka do herbaty za dodatkowy cukier i pożarła moją sałatkę z poRem i szynką . Ja w zemście ukradłam jej poczęstunkowe ciasteczko.
Kolejna odsłona: godzina 23, zabrakło piwa, wycieczka do monopolu, a w drodze powrotnej... spotkanie z panem jadącym do Perełki, który najpierw niby tylko chciał wyłudzić papieroska, a potem naszła go taka myśl: Za ile się zabawimy? Weronika i Gosława uciekają z autobusu dzikim pędem, Weronika w rękawie ma 1 piwo Okocim, Gosława na 6 w plecaku.
Pobudka wczesnym rankiem koło 10, juz o 12 bywałyśmy zwykle na plaży. Plażowanie, potem obiad, znowu plażowanie, a potem party w Imprezowym Pokoju 120 u Władcy Klubu!
Setlista:
- Rabatki- Los Trabantos
- Like a Prayer- Madonna
- Policeman- Jamal
- Rozczochrany Łeb- Habakuk
- różne -Abba
- Spierdalacz- Pogodno
Obowiązkowy taniec z prostownicami, w wariancie bardziej wschodnim z warkoczem Julii Timoszenko z papieru toaletowego :)
Dwa razy garniarnia piła na wyjeździe w Gdyni: w klubie Contrast ^^ okrętowe klimaty, a raz u państwa rodziców koleżanki, zeszły dwie połóweczki żóbróweczki. Bo my juz nie pijem tylko piwa, z nas są true drinkary - drin z limonką (na wieczorku pożegnalnym) to była jakość sama w sobie, żoładkowa gorzka czysta nie jest zła. A jak sie po niej gra w tysiąca, tylko karty ryba walą (tą rybą, o której pokemony zapomniały że ją zjadły)
Ostatni akt: pożegnalny sopocki drin dorabiany w pociągu, zagryzany kanapką z makrelową pastą.
K O N I E C
W bardziej prozaicznej konwencji: wyjazd bardzo udany. Na początku obawiałam sie tęsknienia z Kiryłem lub Cyrylem, jednym z nich, ale szybko sobie uświadomiłam że bez sensu byłoby branie go na ten wyjazd, bo solidarność jajników by go przygniotła. A tak, wybalowałam sie swobodnie z koleżankami i siostrą. Bałam się też, że jak to bywa gdy z kimś dłużej przebywasz, że zaczniemy sie wkurzac i pokłócimy sie strasznie - nic takiego nie było, w serdecznej atmosferze dotrwałyśmy końca wyjazdu i zdecydowanie nie mamy siebie dosyć.
Było nam miło, wesoło, smacznie, ciepło i słonecznie, trochę w stanie nieważkości, wyjazd na tydzień to idealna długość. Przeczytałam "Dzieci Stalina", opaliłam się, nie zbankrutowałam... Więcej takich wyjazdów!
Uczestnicy wyjazdu garnuchów mogą dodawać alternatywne wersje wydarzeń w komentarzach :)
Sałatka z potem?? O bożesz ty mój! To musiało być paskudne! ;P
OdpowiedzUsuńEeee to fajnie :D Widzę, że party było prawie 24 h na dobę :D Trójmiasto jest super miejscem na wakacje :)
OdpowiedzUsuńnie jadłam żadnego potu:) chyba ze iwona dodała coś od siebie jak ją robiła, do tej pory nie mam pewnoci czy to ja zjadlam ta rybe
OdpowiedzUsuńxD sałatkę poprawiłam, ale fakt że były w niej i pot i łzy. A zjadłaś ją jak amen w pacierzu, i na dodatek zutylizowałaś mój warkocz Julii T. z szaraka!!! Czy pisałam coś o konkursie karaoke do prostownicy?
OdpowiedzUsuńJezus-Marian, połowy tego wpisu nie zrozumiałem :P
OdpowiedzUsuńJakie łzy i pot w sałatce debilko, to ja ja zrobiłam. Mi tez się podobał wyjazd, do tego stopnia, ze wiecej z Toba na wakacje nie pojade _-_
OdpowiedzUsuńLeniwo
Oj, cudny wyjazd musiał być - aż zazdroszczę :D
OdpowiedzUsuń