poniedziałek, 23 stycznia 2012

Sesja? Nie! Paznokcie z gradientem


Sesja to najlepszy czas na robienie wszystkiego, tylko nie na naukę. Iwona ma zamiar robić decoupage i grać w scrabble, ja chodzić po sklepach, czytać książki i... no mam tyle wolnego że będę pisać lic. lub poprawiać mgr. I malować paznokcie w gradient! Byłam dziś z mamą na zakupach, ale nie na bazarku, jak zwykle, tylko w galerii przy Eclerku (wiem, to się jakoś dziwnie inaczej pisze tak naprawdę) w celu kupna sukienki dla mamy na bal emerytów z jej starej pracy. Mama jest młodą stażem emerytką ;) Najpierw byłyśmy w Camaieu, gdzie nie było żadnych sukienek, potem w innym sklepie, nawet nie znam nazwy (Charles Vogele?) gdzie były nudne ciuchy w wielkich rozmiarach, a potem w Quisque - sama nigdy tam nie chodzę, ale dobrze że weszłyśmy, moje bystre oko wypatrzyło ładną fioletową sukienkę w gradient, mamie się spodobała, i była przeceniona! Kupiłyśmy, potem kawa w Coffee Heaven i do domu i piszę notkę.
Sądzę że mam dobry gust, (sama tak uważam, i mama tak uważa) i mama słucha moich rad jeśli chodzi o wygląd czy ogródek. Chyba zawsze umiałam wybrać coś ładnego, ale nie miałam z czego. Pamiętam sytuację w gimnazjum, gdy na jakąś uroczystość mama kupiła mi długą spódnicę i białą bluzkę, bardzo długo wybierałyśmy ten strój w sklepie (na bazarku oczywiście, w sklepie dla dorosłych na dodatek), ale byłam w sumie zadowolona. Do czasu... do czasu gdy zobaczyłam jak ubrane były inne dziewczyny w śliczne sukienki, spódniczki, sweterki. Byłam zaskoczona, było mi głupio w tym stroju, który był żaden... I tak to wyglądało przez długie lata, nigdy nie miałam samych ładnych rzeczy, jedną lub dwie, których nie mogłam dobrze skompletować, ani fajnych butów, modnych kurtek w których nie wstyd chodzić. To dobrze widać na zdjęciach. W liceum nie stanowiło to zbyt dużego problemu, bo byłam typową zapuszczoną metalinką w koszulkach z Metalliką, jakieś spodnie do T-shirta i tyle. Może dlatego też wybierałam taką subkulturę - bo z powodu słuchanej muzyki mogłam zakamuflować to, że nie mam ładnych drogich rzeczy... A jaki był tego powód? Chyba brak kasy, poza tym kiedy ma się 15 lat, polega się na rodzicach, nie wyobrażałam sobie żeby jechać sama na zakupy. Nie było galerii handlowej na każdym rogu, aż tylu sieciówek, Internetu.
Gdzieś pod koniec liceum zaczęłyśmy z Iwoną zwracać uwagę na ciuchy i robić zakupy gdzieś indziej niż pod pałacem (sukienka na studniówkę była z Promodu), ale na początek studiów przypadły inne problemy, z których ciuchy były najmniej ważne. Potem w następnych latach było lepiej, ale nadal pod znakiem: mamo, daj na spodnie. - A nie masz żadnych?... Doskonale pamiętam kiedy i gdzie co kupiłam (nie markę, ale miejsce), co dowodzi jak niewiele tego było ;)
Bluzkę, którą mam na zdjęciu z gór od lewej, kupiłam na II roku, więc chyba w 2007 w Orsayu w GalMoku. na dodatek jest jedną z moich ulubionych, i mam ją właśnie na sobie. Powtarza się więc na moim co drugim zdjęciu. A bluzka w panterkę jest tylko trochę młodsza, kupiłam ją przed wyjazdem do Szwecji w H&M w Złotych, w 2009 więc, ale w niej już tak często nie chodzę, kiepska jakość. Powtarza się też na zdjęciach bardzo często. Bolerko z Bershki, kurtka też (ale z dwóch różnych Bershek). No i te zdjęcia są z dwóch różnych wyjazdów, oooo Zakopane! Więc chyba wyjaśniłam swoją obsesję ciuchową;) na makijażowo-wyglądową przyjdzie czas, choć kształtuje się podobnie.


czwartek, 5 stycznia 2012

Best Friend


Niedokończone sprawy są jak nieoddane do biblioteki książki. Leżą i przypominają sobą o rosnącej na koncie zaległości, a wystarczyło przecież tylko kliknąć dwa razy i przedłużyć termin. Są też inne sprawy, które ciążą jak kamienie w kieszeniach, w moim przypadku to takie jak zrobienie z siebie idiotki (co często się zdaża) albo jakieś pomyłki, jak kupienie w sklepie 5 deko szynki zamiast 25, lub polędwicy sopockiej zamiast szynki senatorskiej (sprzedawczyni nie usłyszała chyba moich dukań czego ja właściwie chcę), które są wypominane do końca życia.

Nie mam przyjaciółki. Wiem że to nie jest tylko mój problem, że postać "Najlepszej Przyjaciółki" jest tak mityczna jak wiara w ludzką szczerość i bezinteresowność, że przyjaźnie kończą się tak szybko jak powstały (lub w drugą stronę, jeżeli znam kogoś prawie 20 lat, to potrzeba podobnego okresu czasu żeby wymazać tą znajomość), ale... jeżeli nawet ta Najsza Pszyciółka ma masę wad, jak w "Coś pożyczonego", to zawsze jest tą najbliższą. Kimś do kogo się dzwoni w sprawach złych i dobrych, i jak się nudzi, i jak się płacze. Tyle razy - poczynając od podstawówki - myślałam że to Ta osoba, że będziemy się przyjaźnić już na zawsze, ale jednak się nie udało. Zawsze pojawiała się jakaś inna, ciekawsza koleżanka, lub wiele takich, a ja natychmiast sama się odsuwałam, zła, zawiedziona, wolałam się zamknąć w sobie niż pokazać że mi zależy. Zwykle w towarzystwie jestem z tyłu, dosłownie, trzymam się krok za innymi.
Wiem ze nie jestem przebojowa, zabawna, a czasami tak się staram zabłysnąć że strzelam jak łysy warkoczami, aż mi wstyd. Może jestem za mało egoistyczna, egocentryczna, więc zawsze ustępuję, nawet jeżeli mam potem płakać. Z koleżankami jest podobnie jak z facetami, o nie też się można bić i zabiegać, można być tą wybraną lub tą wzgardzoną.
Z powyższego opisu wyłania się bardzo ponury obraz mnie, może oceniłam się zbyt surowo. Zbliża się okres, więc nastrój mam co najmniej rzewny.

Tak bym chciała mieć przyjaciółkę, kogoś bliskiego jak chłopak czy rodzina, ale w inny sposób - którego nigdy nie poznałam. Kogoś komu się nie zazdrości, do kogo nie czuje się zawiści, nad kim nie chce się dominować, przechwalać się, udawać, kogo nie obgaduje się później za plecami (i przez kogo nie jest się obgadywanym). Kto nie jest przedmiotem, ale ostoją w trudnych dniach, kto bezinteresownie pomoże, kto będzie razem ze mną płakał i się śmiał.

Mam jednak kogoś, kogo mało kto ma, mam siostrę bliźniaczkę - i wydaje mi się też że to może być powód braku przyjaciółki. Iwona miała przyjaciółkę w liceum, choć to raczej nie była relacja jak równy z równym, Paulina raczej zdominowała Iwonę, a teraz nie spotykają się prawie w ogóle.
Tylko co to za przyjaciółka z siostry, jak widuje się ją 24/7, kłóci o zmywanie i wieszanie prania. Pewnie jak kiedyś zamieszkamy osobno to będzie inaczej.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...