...dla ciebie to tylko zmiana liter, dla mnie to życie.
To fragment piosenki Magdy Umer z spektaklu Chlip-Hop. Widziałam go chyba trzeci raz, ale to takie przedstawienie, które można oglądać wiele razy, zawsze coś się zmieni spontanicznie :) nie jestem taką fanatyczką jak Ciocia Joasia, może ze względu na wiek jeszcze nie wszystko śmieszy mnie tak, jak mogłoby (bo młodość zdarza się zdecydowanie za wcześnie)
Padał deszcz, a ja miałam bose stopy w balerinkach, do których nalała się woda, strasznie zmarzłam i zmokłam po drodze. I nie wypalił mój kebabowy plan, bardzo płakałam. Koleżanki Iwony, wielkie znawczynie kebabów sprowadziły nas na złą kebabową drogę, i teraz wszystko na nie przeliczam ;) może to tak wygląda ze wciągam je na bieżąco, ale tylko raz na 2 tygodnie.
W piątek nie poszłam rano na zajęcia, bo musiałam czekać na złą siostrę Iwonę, która nie wróciła na noc!!! :P i nie zabrała klucza. Ona znowu zabrała dr Ravika na zajęcia...ten kot zbzikuje przez to, był taki przerażony, że nie mogli sprawdzić jak kurczą się źrenice od światła, bo był wytrzeszczony cały czas. Potem przywiozła go z koleżankami i właśnie poszłyśmy na kebab :)
Na 17:00 promocja książki mojej opiekun roku (poszłam z musu, co chyba jasne i siedziałam jak na tureckim kazaniu...KO-nCe-PTu-a-LIzM w Prl??) potem na przełożonym z tej okazji seminarium, na szczęście był skrócone, bo profesor z tej promocji jechał 40 minut 2 km, które my przeszłyśmy w 20. Następny punkt programu- Ursynalia na Sggw, na które pojechałam prosto z uczelni. Grał Hunter! Oni zawsze grają na Ursy/Juwe-naliach. Pod wejściem było aż czarno od metalusów ;))
Co aż dziwne, bez problemu znalazłam się ze znajomymi, a potem przypadkowo wpadłam jeszcze na koleżanki z roku, co wydawało mi się niemożliwe w takim tłumie. A to nie koniec wydarzeń kolejnego rozrywkowego piątku, po Hunterze z innymi znajomymi poszliśmy do pubu, tam siedziałyśmy godzinę może, którą pracowicie przegadałam z kolegą o nazwisku ukraińskiej pani premier (chyba, no wiecie, tej z chałką na głowie)
A potem poszłyśmy z Olą do koleżanki, gdzie była już moja zła siostra Iwona. Miałyśmy wypić tylko drina, a one miały iść do klubu, ale znowu się przeciągnęło, bo Gosława aka Władca źle się poczuła przez balkon, a potem dojrzewała na nim w kącie. A my miałyśmy chipsy teksański grill, i orzeszki z tesco, które prawie smakują jak nik-naki ale są tańsze o połowę.
Tak też skończył się rozrywkowy piątek, wróciłyśmy do domu o 2:30 :D ale fajnie było!