sobota, 22 maja 2010

Lublin nie nasz

To tylko cytat pana z taksówki, który na nasze stwierdzenie, że będziemy miło wspominaćLublin, obruszył się.
-Nie wolno wam! Lublin jest mój! - coś w tym jest. Podobało mi się to miasto, byliśmy tam tylko w sumie 32 godziny, ale jest tak różne od Warszawy. O wiele mniejsze, łatwiejsze do ogarnięcia, i ma ten przytulny urok małego miasteczka- którym jednakże nie jest. Atmosfera może łatwo zmylić, co chwilę myślałam ze jesteśmy w Sandomierzu czy Kazimierzu albo Zamościu. Co do Sandomierza, to z całego serialu "Ojciec Mateusz" najbardziej (koło Żmiji na rowerze) podobały mi się plenery: późne lato i Sandomierz, małe domki, przytulne, czyste, zadbane, brukowane ulice, kwiaty na parapetach i tego typu sprawy. W sumie mogłabym mieszkać w takim miejscu. Pewnie nie teraz, ale o ile gdy byłam dzieckiem, panicznie bałam się przeprowadzki, to teraz... nie mam w sąsiedztwie wiecej znajomych niż w innych częściach miasta, nie uważam żeby moja dzielnica była jakaś wyjątkowa. Ma tyle samo plusów i minusów co każda. A taki Lublin...wszystko tańsze, pewnie normalnego człowieka stać na mieszkanie jak trochę się postara, nikt się nie spieszy, o 8:30 nie ma korków ani ludzi spieszących się do pracy. A przecież są wszystkie udogodnienia dużego miasta jak komunikacja, sklepy, urzędy, lekarze. Na dodatek jest ładnie. Są ulice jak w Warszawie, Krakowskie Przedmieście, Okopowa, Racławicka i nawet Ogród Saski. No i tyle. Zresztą nieważne gdzie, z Cyrylem to i na końcu świata!

wtorek, 11 maja 2010

Już kwitną kasztany

2,5 roku temu, w okolicy świąt Bożego Narodzenia, siedziałam z ciotką Joasią w pizzeri Dominium na ulicy Zgody. Jadłyśmy bajecznie dobrą pizzę, chyba z curry i miodem O_O, rozmawiałyśmy o moim życiu. Jioasia mówiła: rzuć tego M, nic z tego nie będzie. Pomyśl o drugich studiach, po tych pierwszych nie będziesz miała pracy. Nie narzekaj tylko że nie masz pieniędzy, ale może idź i zarób?
Trochę to trwało, nic w świecie nie dzieje się od razu i bez przygotowania. Ale melduję wykonanie planu na takim poziomie, jaki aktualnie jest możliwy :) I coś więcej: jestem prawdziwie, autentycznie szczęśliwa. Wcześniej, zawsze było coś (lub wszystko) źle, czekałam w głębokim wewnętrznym poczuciu smutku, braku i nieszczęścia, aż wreszcie zza chmur pokaże się słońce. Oczywiście, teraz też mam na co narzekać, ze plany nie wyszły, że dużo nauki, ale nie opuszcza mnie to ciepło i spokój, bliskość drugiej osoby, szczęście.
I każdemu tego życzę - zamiast szukać ksiącia z bajki, warto rozejrzeć się, tak na maksa sceptycznie poszukać w swoim otoczeniu kogoś do poderwania. Przecież ja tak zrobiłam! Miałam dużo szczęścia, trafiłam najlepiej jak można było. Na miłego, przystojnego, inteligentnego chłopaka, z którym dobrze mi się rozmawia. Który jest delikatny, kochający, troszczy się o mnie. W ciągu roku ani razu się nie kłóciliśmy! ANI RAZU!
I każdemu tego życzę! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...