czwartek, 6 stycznia 2011

Poświątecznie

Cyryl wrócił, święta Sylwester ledwo co minęły a już znowu święto Trzech Króli - bezsensowne, rzeczywiście. Nawet się nie zdążyłam zmęczyć nauką ale wejść w jej rytm też się nie udało, więc odpoczynek się w sumie przydaje. Jutro zajęć za bardzo też nie ma zajęć, ale apokaliptyczna sesja się zbliża, a ja nie mam tuszu w drukarce i czuję się jak dziecko we mgle przez to. Jak ludziom udawało się studiować bez internetu, xero etc? Chyba po prostu jak studiowali, to jeden kierunek a nie dwanaście, nie pracowali, tylko zakopywali się w bibliotekach. Ja nie lubię się uczyć jak wszyscy są w domu. W sumie czas od powrotu rodziców z pracy do ich pójścia spać jest absolutnie zmarnowany pod tym względem: a to obiad, a to film, zawsze trzeba coś zrobić i poprawiać po 10 razy. "Zgaś światło jak wychodzisz z pokoju", "Zabierz talerze ze stołu", "Schowaj ketchup" po prostu można zwariować. Nie oczekuję że ktoś to zrobi za mnie, ale talerzowi nic się nie stanie jak postoi na stole, a ja nie cierpię jak ktoś mi mówi co mam robić i kiedy. Jest za tłoczno, za głośno. Ledwo zdążę wrócić z zajęć, nawet nie zdejmę butów a już: "Odgrzeję ci kartofli" - non stop upupianie, a potem zdziwienie że nie potrafię czegoś tam ugotować czy zrobić. 0 konsekwencji.
Przeczytałam książkę którą wygrałam w konkursie Sputnika. Ten konkurs, swoją drogą, to taki bajzel. Źle podali wymiar nagród ( szczęśliwie, na moją korzyść chociaż), jak już pojechałam po odbiór, to części mi nie wręczyli -kuponu rabatowego, kuponu na kurs językowy, tłumacząc że mam się sama od tych firm upomnieć, co nie do końca tak było, informacje o wygranym pobycie w Zakopanem otrzymałam na karteczce Post-It. Pomijając brak jakiegokolwiek zaświadczenia o wygranej i braku obiecanych filmów wśród nagród rzeczowych. No i że wygrałam książkę o kampanii Sarkozego o_O
Jak tylko dostane od nich ten kupon to im napiszę co o nich myślę. Fajnie wszystko, nagrody o sporej wartości, ale organizacja jakby były to dwie czekolady.
Przeczytałam książkę "Samotność 12" Arsena Riewazowa. Już notka z tyłu okładki pokazała że jest to książka w stylu i inspirowana Danem Brownem. Międzynarodowe spiski prowadzące do destrukcji ludzkości, tajemne kulty, morderstwa, starożytni władcy, w wszystko to dzieje się w Moskwie. Fabułą i spisek nie jest największym atutem tej historii, ale narracja, humor i rosyjskie realia. W najlepszych momentach przypomina Sapkowskiego co jest sporym komplementem. Opowiadanie "W leju po bombie", z cytowanymi piosenkami któe towarzyszą bohaterowi w jego przygodach. Jako że nawet jedną rosyjską piosenkę rozpoznałam po tłumaczeniu (Chaif, Ne speschi) i wiedziałam co to Kołaczyk/ Kolobok, byłąm zachwycona swoim dogłębnym znawstwem. Fabułą pozostawia trochę do życzenia. Jakim cudem zwykły przeciętny Rosjanin znalazł się z każdej strony wplątany w taką aferę? Dysonans skali wielkiej ogólnoświatowej organizacji i zwykłego człowieka który może z nią walczyć jest naciągany. I sam koniec, bez rozwiązania akcji. Może chwyt żeby wymusić drugą część Odinochestwa 12? Wielkim plusem są pojawiające się w przypisach dowcipy o których mówią postaci, naprawdę śmieszne i w stylu (nic dziwnego zresztą) Gawarit Moskwa z joemonstera.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...