sobota, 27 grudnia 2008

Cold Long Winter

Czas na kolejny post..więc jest juz po światach. Oczywiście, Wymarzonego księcia pod choinką nie znalazłam, choc prawie każdy mi go życzył. Za to mam katar..słaba rekompensata, cóż, przynajmniej jest nas dwójka. 

Prezentów z mojej listy nie dostałam ani jednego, było nawet gorzej, bo nie pozwalali mi pić Desperadosa >.<>torebeczkę, która delikatnie zasugerowałam Mikołajowi, koszulkę nocną z Hello Kitty, która jest obłednie słodka i awansowała na moja ulubioną- nawet przed różową z centkami. Kalendarzyk z Irisami van Gogha na okładce - wreszcie będę mogła planowac sobie życie, i chustkę - w stylu jak arafatka, ale żółciutka, tez mój gust. No i wiadomo od CiocioBabć - dwa zestawy kosmetyków, czekoladki, i kasę  no i jeszcze iPoda Shuffle - tego mini :) od kuzynki, sądzę że dostała jako gadżet firmowy i rozdała dalej. 

Co do żakiety Carska Rosja - wyczytałam że ta śmieszna nazwa pochodzi od kroju carskich mundurów (czy ja wiem...) a sam żakiet zakupiłam na allegro za 15 zł, i to Zary :) tylko bez 3 guzików, pfff, co to za problem. 

Teraz sama mogę sobie kupować prezenty, bo 4 dni przed świątami pracowałam pilnie w Rossmannie Piaseczno pakując klientom siatki z zakupami.  Koleżanka zarzekała się: Boże, proszę abym nigdy wiecej nie musiała pracować w sklepie na / przy kasie. Ja nie jestem taka kategoryczna...nigdy nic nie wiadomo, wolę to niż sortowanie odpadów czy składanie płyt dvd . Było miło - tzn: nie było niemiło, wszystko normalnie, inne pracownice sympatyczne, ludzie nawet też, o ile nie awanturowali się    "A to moje! czemu to pani zabiera!!!" , ale bite 8 godzin na nogach (serio, siedziałam 15 min na przerwie) to nie sielanka. Inwentaryzacje były mniej męczące, gdyby nie to,  że były w nocy. Pensja przyjdzie po Nowym Roku, ale już sobie kupiłam gifta (przeciez nie ma tak, zebym nie miała grosza na koncie) i była to kurteczka z Bershki. Czasami mam potrzebę zrzucenia z siebie grzecznych sweterków i bluzeczek, a przywdziania czegos bardziej hard-core'owego:) to ma być niby krok w stronę znalezienia męża...akurat. Może chociaz sama będę sie lepiej czuła, a to pierwszy krok :)

3 komentarze:

  1. tak sie cieszysz z tego żakietu jakbyś Pana Boga za noge złapała- jak dla mnie to nie była jakas wielka okazja, moze i ZARA, ale bez guzików i noszone hahaha a zakupy dzisiejsze rowniez uwazam za udane.

    OdpowiedzUsuń
  2. a Ty odbierzesz dziecku każdą radość :( jakbym za dużo powodów do cieszenia sie miała

    OdpowiedzUsuń
  3. Lol nie ma to jak siostrzane podtrzymywanie na duchu. A ja dostałem jak zwykle kasę którą tym razem dołożę do tego "paskudnego" tatuażu o którym pisałem na gg ;) No i kociaka z bajki w necie, tylko chyba za głupi jestem by się kociakiem opiekować, za dużo nerwów mimo że nie ma powodu :(

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...