sobota, 24 listopada 2012

Sim Sin

Jednak wybrałam ścieżkę kariery słynnej autorki - pisarki. Moją życiową aspiracją jest napisać bestseller, niestety na razie zatrzymałam się na romansidle "Cóż to była za jesionka", które ma liczyć 600 stron... ale ma też przynieść mi zyski $$$$ :P Rzuciłam pracę, bo choć nie był to cały etat, i tak nie starczało mi czasu na realizację pragnień - wracałam głodna, zła, reagowałam negatywnie na brud w domu. Mój kot cierpiał na brak kontaktów, potem były już dwa koty więc :P Mieszkanie samej nie jest takie łatwe, ale gotuję już coraz lepiej, mam też przydomowy ogródek z warzywami. Umiem naprawić kran i spłuczkę w toalecie. Znajduję coraz więcej przyjaciół i chyba mam kogoś specjalnego :) nazywa się Cyryl oczywiście. A z ostatniej chwili - umarła moja wiewiórka ze zdjęcia. Kot ją złapał i umieściłam ją w klatce, ale odeszła wczoraj, nie wiem czemu :( taki jej los. Opłakiwałam ją, i koty, i nawet Cyryl. A potem został u mnie na noc, co z tego że nie było nawet pierwszego buziaka, spaliśmy w jednym łóżku! Bo więcej nie mam. Co prawda muszę mieć trzy zwierzaki aby zdobyć więcej punktów charyzmy - chyba to za dużo jednak. Mały gryzoń ze zdj nie liczy się jako Sim, nie ma osobowości i nie kieruję nim, podobnie jak gekonem. Wszystkie te zwierzęta złapały koty albo ja:P  

To znaczy simka Wredonika Warszawska. Życie bez nauki, studiów jest jednak monotonne, i jedyne wybory których muszę dokonywać to umyć głowę dziś czy jutro. Oglądać tv, czytać książkę czy grać w Sims 3 Zwierzaki :D Beztroskie życie u Cyryla się skończyło, wracamy do rzeczywistości, do wstawania rano, walk o łazienkę, telewizor - w sumie o to nie walczę, bo z góry jestem przegrana. Na szczęście jest tvn player, ipla i inne :D Pewnie w końcu czas będzie spróbować zamieszkać razem... ale jak pomyślę o wynajmowaniu cudzego zaplutego mieszkania, gdzie nie mogę ruszyć parszywej wycieraczki nawet - i za wszystko mam płacić! Strasznie mi to nie pasuje. To wyrzucona kasa. W Simsach mam kody na wszystko :( a prawdziwe życie parszywe i smutne jak Ch**. Gdyby była normalna praca, to można by kredyt, wydoić kasy skąd i od kogo się da... no ni ma.
Więc czytam Murakamiego, fajny. Czytam jako ebook w telefonie, więc nie mam poczucia w którym miejscu książki się znajduję. "Siedem lat później" Emily Giffin przeczytałam szybko, ale to romansidło średnich lotów (ale sympatyczne). Teraz do pokonania 600 stron, z czego przeczytane 180. 1/3, not bad ;)

1 komentarz:

  1. A ja właśnie straciłam jedyną radość życia jaka mi pozostała.. treningi! ;( Na skierowaniu pisze: "Podejrzenie dyskopatii lędźwiowej z prawostronnym torem korzeniowym". Osobiście uważam, że to co najwyżej wypadnięcie dysku, ale nie zmienia to faktu, że boli jak cholera i przynajmniej do końca roku nie mam co marzyć o powrocie na salę. Teraz czeka mnie już tylko depresja, przybieranie na wadze i czekanie na nic. Bo koniec pracy będzie oznaczał jedynie.. koniec pracy ;(
    Swoją drogą to wielka niesprawiedliwość, bo nie spełniam właściwie żadnego z kryteriów żeby doznać takiego urazu!! Mam dużo ruchu, nie palę papierosów, nie jestem otyła, nie chodzę na obcasach, nie jem dużo przetworzonej żywności, nie pracuję fizycznie... I co?! Jajco!!
    Nie pozostały mi nawet dylematy dotyczące mycia włosów, bo i tak myję codziennie..
    Więc czyje życie jest parszywe i smutne jak Ch**?! Dodam, że ja nawet nie mam takiego Cyryla, który by się spytał czy mnie boli.. Do końca roku stanę się nie tylko gruba, ale i zgorzkniała. Bleeeeeee

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...