środa, 1 czerwca 2011

Dzień Dziecka

xCóż, wyjazd do Zakopanego był - fajny, odświeżający, potrzebny - i się skończył bardzo szybko, bo i krótki był. Tu już sesja, a na SGGW Ursynalia, słychać muzykę aż u mnie. Podjęłam decyzję, postanowiłam że w lato bedę chodzić tylko w szortach i spódnicach/sukienkach. Przyda się moja kolekcja damskich fatałaszków z Orsaya głównie ;) Nie bez powodu mam tam kartę stałego klienta, Thank God I'm a woman. Wszystkie te kwiatuszki, koronki bardzo lubię, a Iwo ma sukienki nie tylko że za małe, to jeszcze z Croppa czy h&m (po jednaj z każdego) w dziwne, mało romantyczne mazaje.
W poniedziałek kupiłam wymarzone buty, a we wtorek musiałam je oddać, bo były za duże i spadały. Ale wcześniej poczyniłam w nich autorskie poprawki krawieckie żeby ściągnąć paski... szczęśliwie przy zwrocie patrzyli na podeszwy, nie szukali obcych nitek ;) wiec zamiast uczyć sie do testu z rosyjskiego, to jeździłam do GalMoku. A jak już jechałam na ten test i wyciągałam z torby materiały do nauki, to autobusem mijaliśmy: http://www.tvnwarszawa.pl/ulice,news,ursynow-skuterem-w-latarnie,219022.html . Nie tylko rozbity skuter i odłamki szkła ale nieprzytomnego chłopaka leżącego na ulicy, głowa w kałuży krwi, jak szmaciana lalka... to tak mnie zamurowało, że dopiero po jakimś czasie doszłam do siebie. Zaskakujące było że w autobusie niektórzy to zauważyli, głosy : O Boże! a inni - nic nie widzieli, dla nich nic się nie stało. Wtedy nie wiedziałam czy żyje, czy nie, czy go potrącił samochód. Brrr, niebezpieczne to życie, aż dzwoniłam do Cyryla żeby on nie jeździł na skuterze ani nie zbliżał się do latarni. Ostatnio śnił mi się ślub z Cyrylem, wszystko oczywiście na spontanie, bez pompy, sukienki białej czy nawet obrączek, ale i tak byłam zachwycona z bycia panią Timoszenko.
Ostatnio jadłam u niego w domu obiad (szczęśliwie nie frutti di mare!) i chciałam jakoś zacząć konwersację od tego że Cyryl to zawsze je chleb do kartofli. Dla mnie to dziwne, w Polsce tak się nie je, to nie Syberia żeby tyle kalorii wcinać. Na co jego matka wydała się zdegustowana moją niewyrozumiałością, że w Polsce -foch- to nawet do zupy chleba nie podają. Ja: no je się zupę z chlebem... Na co ona że w restauracji trzeba poprosić. Ugryzłam się w język ze ja nie jem zupy w restauracji. No ale nie będę tu moich żali wylewać,bądź co bądź internet publiczny jest.

1 komentarz:

  1. a jak byłby przykryty czarnym workiem to by ci się bardziej podobało? :P

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...