wtorek, 17 lutego 2009

I remember You

Ostatnio coraz cześciej mam złe dni...kiedy jest mi smutno nie dzieje się nic miłego, jestem zmęczona, zdenerowowana i krzyczę na wszystkich. A powód ma jedno imię :( źle mi z tym, nawet nie mam kogo sie poradzić ... jestem taka rozstrzęsiona, rozchwiana że najchetniej bym kogoś pobiła. Mama albo Iwona coś do mnie mówią, a ja mam wrażenie że mi głowa wybuchnie jak na nie nie naskoczę w swojej obronie. To sie chyba nazywa drażliwość.

Wstałam na kacu, popijałam cały dzień wodę z kranu (z butelki, bo jak zwykle, było mi szkoda kasy na mineralkę), na uczelni wkurzyła mnie koleżanka. Siedziałyśmy razem w ławce, a gdy jej się nie podobało coś, co mówiła prowadząca (np. że bedątylko jedne zajęcia z architektury) to kolezanka sarkała pod nosem do siebie / do mnie: Więcej architektury! zamiast powiedzieć na głos, gdy prowadząca pytała czy sa jakieś sugestie. Albo niech mówi głośbo, albo w ogóle, bo mnie to nic nie obchodzi co ona sobie mamle pod nosem.

Potem nie udało mi sie zapisac do tej grupy, co chciałam, ale machnęłam reką, przepuściłam innych i zapisałam sie do drugiej. W sumie też dobrze, bo będę mogła okienkować się z Ewą. Samochód na mnie prawie najechał na ulicy, facet w autobusie trzymał na siedzeniu walizkę i nie miałam gdzie usiąść. Wydałam w lutym o wiele za dużo kasy na piwo i rozrywki, i nic mi z tego nie przybyło. Ubyła nie tylko kasa - lepiej by dla mnie było, gdybym parę razy została w domu. Ale dysonans między tym co chcę a tym co jest dla mnie dobre jest nie do przeskoczenia. I jedno, i drugie rani - pierwsze ostro i przenikliwie, drugie uwiera jak za małe buty.

Czytam książkę Johna Fowlesa Mag. Automatycznie powinnam - jako jedna z bliźniaczek - utożsamiać się z June / Julie, ale zdecydowanie bliższa mi teraz jest Alison. Smutne, ale w jej relacji z Nicholasem widzę wiele podobieństw do tego, co znam z autopsji. Szczególnie smutne, kiedy się wie, co zrobiła (nie piszę co, bo może ktoś chciałby przeczytać książkę, w każdym razie polecam)



Zdjęcie z San Michele (Księgę z san Michele Alexa Munthe - tez polecam), nie jest to Villa Bourani, ale też śródziemnomorsko, żebym się nie zapłakała przypadkiem.

1 komentarz:

  1. To normalne :) Też tak mam! xD

    A jeśli jest nas już dwie, to nie może być jakieś chore spaczenie :P Ja swoje zmęczenie i defetyzm przypisuję ponurej zimie i długiej jesieni, niebu zasnutemu wiecznie chmurami, temu, ze w ubraniach zimowych wygląda się kiepsko i grubo, temu, że jak się zmarznie to jest człowiekowi źle, temu, ze zużywamy więcej energii a na uczelni nei ma czasu na jej przywracanie i jedzenie dobrych rzeczy.

    Głowa do góry! To minie. Trzeba tylko doczekać jakoś wiosny. W kwietniu zacznie się robić już ładnie a to tylko 2 miesiące :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...