
Tytuł opowiadania Tatiany Tołstoj, które aktualnie czytam, na przemian z jej książką "Kyś". Oba diametralnie się różnią, można znaleźć podobieństwa między opowiadaniem "Ruski mir" a wspomnianą książką. Wracając do tytułu, czytając o miłości uświadomiłam sobie jakie mam szczęście że udało mi się znaleźć ją w swoim życiu. Że nie muszę co pół roku szukać nowego chłopaka :D albo od paru lat szukać chłopa po prostu ;) To już 16 miesięcy. Jaka by nie byłą przyszłość, dobrze jest być szczęśliwą, świat od razu robi się piękniejszy. A problemy? Jak mówiła Scarlett O'Hara- pomyślimy o tym jutro :)
A ja znowu zrobiłam pielmieni, chociaż coraz bardziej odbiegam od oryginału, tym razem użyłam mąki pełnoziarnistej.
Zaniedbuję swojego bloga, ale w sumie to pryszcz, gorzej że zaniedbuję pamiętnik :( bardzo nie lubię mieć w nim dłuższych przerw. Chyba zaraz się za niego wezmę.
Opowiadanie "Miłość i morze" jest analizą / interpretacją opowiadania Czechowa "Dama z sabaczką" (pieskiem, ale czytałam w takiej wersji i będę się tego trzymać. Ciekawe zresztą, że w polskim to są pies i kot♂, a po rosyjski sobaka i koszka♀. Słyszałam opinię, że w języku rosyjskim nie ma słów: dobrobyt i pożyczać. Jednak nawet mój mini-mini słownik temu przeczy). Wracając do opowiadania, pomimo zdań ciągnących się na całą stroną (17x12 cm, więc w sumie małą..) to bardzo dobrze się czyta, mądra, przemyślana, logiczna konstrukcja. Nie to co metafizyka dla ubogich, Coelho :/
Jak ktoś lubi Coelho, znaczy się że jest taki jak i jego książki: niby to górnolotne, ale naprawdę to grzebią ryjem w piachu :) Trochę już żyję, i trochę poznałam się na ludziach. Jedni mają prawdziwe życie wewnętrzne, a drudzy co najwyżej tasiemca i gromadkę owsików. Ale dzisiaj się wyżywam :P Chociaż tutaj nie muszę się kryć z moimi przekonaniami. A najśmieszniejsza jest w tym wszystkim ta cholerna subiektywność, dla kogoś innego ja jestem pospólstwem, bydłem i zarazą co zajmuje miejsce w metrze.
Dobra wiadomość :D sąsiad z góry (pie*&^%^&ny c#$j) chyba się wyprowadził! Dowody: błoga cisza o każdej porze dnia i nocy, a z jego okna od początku października dynda przytrzaśnięta oknem firanka/zasłona. Niemożliwe żeby od takiego czasu nie wietrzył przecież :)
Jak ktoś lubi Coelho, znaczy się że jest taki jak i jego książki: niby to górnolotne, ale naprawdę to grzebią ryjem w piachu :) Trochę już żyję, i trochę poznałam się na ludziach. Jedni mają prawdziwe życie wewnętrzne, a drudzy co najwyżej tasiemca i gromadkę owsików. Ale dzisiaj się wyżywam :P Chociaż tutaj nie muszę się kryć z moimi przekonaniami. A najśmieszniejsza jest w tym wszystkim ta cholerna subiektywność, dla kogoś innego ja jestem pospólstwem, bydłem i zarazą co zajmuje miejsce w metrze.
Dobra wiadomość :D sąsiad z góry (pie*&^%^&ny c#$j) chyba się wyprowadził! Dowody: błoga cisza o każdej porze dnia i nocy, a z jego okna od początku października dynda przytrzaśnięta oknem firanka/zasłona. Niemożliwe żeby od takiego czasu nie wietrzył przecież :)
A ja znowu zrobiłam pielmieni, chociaż coraz bardziej odbiegam od oryginału, tym razem użyłam mąki pełnoziarnistej.
Zaniedbuję swojego bloga, ale w sumie to pryszcz, gorzej że zaniedbuję pamiętnik :( bardzo nie lubię mieć w nim dłuższych przerw. Chyba zaraz się za niego wezmę.